Jest coś fascynującego w czytaniu biografii artystki. Perspektywa zmienia się. Przestrzeń między faktami z życia a pracami, które tworzyła, wypełnia się – wyobrażam sobie to jako proces wlewania materiału do formy. Po zastygnięciu (przeczytaniu) pojawia się kompletna rzeźba. Widzimy artystkę całą – nie tylko jako twórczynię, ale po prostu kobietę – jej różne role, emocje, cały backstage, którego nie jesteśmy w stanie dostrzec powierzchownym spojrzeniem.
Dlatego praca biografitski jest niezwykle trudna. Jak ze strzępków życia utrwalonych na papierze, fotografii albo we wspomnieniach osób bliskich, stworzyć pełną opowieść, która jako książka zainteresuje czytelniczkę albo czytelnika? „Jaremianka. Biografia” Agnieszki Daukszy to historia, która czyta się sama. To fakty, zdjęcia, to pamiętniki, zapisane myśli, wystąpienia, które biografistka wypełniła tworzywem – fabularyzowaną opowieścią z dialogami między Jaremianką i osobami, które znała. Momentami zastanawiałam się, czy wydrukowane słowa mogły paść naprawdę, a myśli zostać pomyślane. Nitki powieści przetykają osnowę faktów – poznajemy Marię Jaremę, która tworzyła mimo bólu, walcząc z nieuleczalną chorobą. Poznajemy artystyczny Kraków, Dom Plastyka, a także Paryż. Przeżywamy z Jaremianką wojny, złe warunki, strach, nową powojenną rzeczywistość, podróże. Śledzimy jej opór i polityczną nieustępliwość. Świętujemy sukcesy.
Ta książka pomogła mi wczuć się w Marię Jaremę. Agnieszka Dauksza pisała, że spędziła długie godziny na wpatrywaniu się w portret Jaremianki. Szukała w ten sposób drogi do zrozumienia artystki. Ja szukam go poprzez jej prace, które zawsze w jakiś sposób mnie fascynowały, chociaż po lekturze poruszają mnie już inaczej.
Maria Jarema będąc w Paryżu i mając możliwość obcowania z ogromem paryskich kolekcji sztuki, napisała notatkę, która jest ze mną od momentu, kiedy ją przeczytałam.
„stać się okiem, kiedy będę zmieniać się w oko, kiedy cały organizm zmienia się w jedno wielkie oko, które równocześnie nie przestaje być wszystkimi zmysłami razem i każdym z osobna.” (Magdalena Lewicka @krakelury)