Dwudniowa konferencja mająca określić nasze dzisiejsze stanowisko wobec „pozytywistek”, zatem samych kobiet i pojmowania oraz wyrażania problemów tych kobiet w okresie pozytywizmu, odbiegała od standardów akademickich. Dała prawo głosu kilku pokoleniom – od licealistów, przez studentów i doktorantów po aktywną zawodowo i odchodzącą już na emerytury kadrę profesorów uniwersyteckich. Sukcesem był już sam fakt spotkania się i wymienienia poglądów ludzi o tak odmiennych biografiach; sukcesem niewątpliwym były przekazy referatowe i dyskusje prowadzone w kodzie (pojęciowym i aksjologicznym) akceptowanym przez wszystkich uczestników. To głównie sukces o charakterze społecznym. Można optymistycznie zakładać, że echa tych dialogów konferencyjnych wpłyną na dyskurs publiczny i odsłonią tę prostą prawdę, że nasze praprababki nosiły inne stroje, ale w sposobach myślenia i odczuwania świata były bardzo nowoczesne.
W centrum zainteresowań ustawiliśmy Marię Konopnicką, ale w istocie mówiliśmy o biografiach i twórczości wielu pisarek – podobnych i odmiennych, toteż zarysowany obraz jest tematycznie rozległy, wieloplanowy, wielokonturowy i wielobarwny. To sukces poznawczy konferencji.
Ustaliliśmy, że współczesna szkoła wyznacza Konopnickiej miejsce raczej poślednie. Autorka Roty, którą zna każdy Polak od ponad stu lat, straciła eksponowane stanowisko, które szkoła jej wyznaczała z racji niewątpliwego potencjału edukacyjno-wychowawczego. Zarazem ustaliliśmy, że nawet w placówkach prowadzących nauczanie w językach obcych, odpowiedni dobór utworów poetki procentuje oczywistym pożytkiem poznawczym i wychowawczym. Działalność edukacyjna muzeów w Żarnowcu i w Suwałkach przekonuje, iż warto, aby nauczyciele chętniej sięgali po jej twórczość. Jedną z możliwych dróg pedagogicznego wykorzystania potencjału tkwiącego w tekstach Konopnickiej są adaptacje jej utworów.
Zgodziliśmy się, że będzie dobrze, jeśli literaturę, zwłaszcza prozę, drugiej połowy XIX wieku, spróbujemy opisywać poprzez poszerzenie praktycznego repertuaru pojęć (użyto tu terminu „pojęciownik”) o: feminizm codzienny oraz feminizm umiarkowany.
Na podstawie analiz twórczości takich pisarek, jak Waleria Marrené-Morzkowska, Zbigniewa Zmorska, Gabriela Zapolska czy Eliza Orzeszkowa, odnieśliśmy się krytycznie do kategorii „romansu” jako mylącej i jednostronnie kierującej uwagę na motywy erotyczne. Termin „powieść” lepiej łączy porządek formy z porządkiem ideowym, zwłaszcza gdy sfera idei wyraża treści tak indywidualnie pojmowane, jak emancypacja. Kobiety-pisarki podpowiedziały nam, aby kobiecość dziewiętnastowieczną łączyć z antropologią codzienności. Nieoczekiwanie, bo przecież referenci wcześniej nie uzgadniali ze sobą zakresu problemów do omówienia, kilka interpretacji dotyczących Elizy Orzeszkowej dowiodło, iż pisarka widzi i opisuje nie tylko twarze i suknie – komunikaty jawnie semiotyczne – lecz również aksjologie postaci w związku z jakimś kreślonym miejscem. Ostatnie studia Ewy Skorupy uwrażliwiły nas na kwestie fizjognomiki w deskrypcjach autorki Chama, teraz jeszcze silniej wybrzmiała sprawa biologii w jej kreacjach postaci. Orzeszkowa i Marrené-Morzkowska miały świadomość seksualności kobiet, mówiły o tym ostrożnie, bo podlegały silnemu tabu obyczajowemu. Ale przecież między wierszami, nie wprost, pośrednio, tę świadomość zapisały. Referaty te odważnie sięgały po narzędzia i kategorie somaestetyki, co też trzeba uznać za nowość w mówieniu o świecie pozytywistek. To pozwoliło zobaczyć w tych kobietach pragnienie ciepła, dotyku, czułości, pomniejszenia sfery lęku przed życiem. Przy okazji Orzeszkowej pojawił się problem natury socjologicznej i kulturowej. Zwłaszcza w dyskusjach po referatach silnie wybrzmiało zagadnienie ówczesnych kreacji nauczycielek. To problem idealizacji obowiązków inteligencji wobec społeczeństwa. Ta idealizacja wymagała rezygnacji z życia osobistego. Kobiety-nauczycielki nie zawierały związków małżeńskich, procent staropanieństwa był wysoki, potwierdzają to statystyki. Portret zbiorowy kobiet-pozytywistek pokazał, że sukces zawodowy oznaczał dla nich klęskę reprodukcyjną, że zatem model harmonii między biologią a socjologią był jeszcze nieosiągalny. Rachunek między prawem do pracy a prawem do szczęścia w życiu rodzinnym oznaczał konieczność wyboru. Biografie Marii Dulębianki oraz nowe informacje biograficzne w kwestii Konopnickiej pokazały, jak ważną rzeczą są ustalenia faktograficzne. Szerzy się plotkarstwo historycznoliterackie, bo sensacja jest zawsze atrakcyjniejsza od codzienności prawdy. Warto pamiętać, że podtrzymywanie plotek obyczajowych charakteryzuje samych plotkarzy jako grono osób zazdroszczących innym sławy. Biografistyka dzisiejsza przynosi nowe ustalenia faktograficzne, w nowym świetle pokazuje wybory i decyzje pozytywistek, a jednocześnie odsłania nasze dzisiejsze kompleksy i marzenia.
Referaty zaprezentowane na konferencji pokazały kobiety- pozytywistki jako twarde charaktery, spod których wyzierają wrażliwe dusze i pragnące bliskości ciała. Skupiano się przy tym na utworach rzadko interpretowanych, unikano mówienia o arcydziełach. Jak się okazuje – to takie teksty bywały odważnym przekazem symbolicznym figury kobiety-uczonej. Hypatia budzi nasz podziw, Ada z Emancypantek B. Prusa – tylko współczucie. Zwrócono też uwagę na ruchliwość przestrzenną pozytywistek. One żyły w Polsce europejskiej. Ten aspekt geopoetyki: krajobrazu, pejzażu, podróży, antropologii łączącej sferę odświętnych doznań i codziennych kłopotów, w które każda podróż obfituje, był szczęśliwym pomysłem organizatorek konferencji. Łączył fizyczność pisarek z literaturą. I może podpowiedział kierunek dalszych badań: łączenia życia ludzkiego i artystycznych wytworów. Podpowiedzią natury metodologicznej były referaty dotyczące przekładów i recepcji twórczości. Wprost wynikała z nich konieczność włączenia translatoryki do szeroko pojmowanej recepcji. Zapewne też metodologiczną podpowiedzią była propozycja rozpatrywania form artystycznych w kontekście biologicznego wieku twórcy. Późną Konopnicką rozważaliśmy dotąd w aspekcie wpływów estetyki modernizmu, teraz widać, że redukcja rozmiaru tekstów i rozluźnienie rygorów kompozycyjnych, które widać i u późnej Konopnickiej, i u późnej Orzeszkowej, może się stać punktem wyjścia do badań na znacznie rozleglejszym materiale.
Sporo nowych rzeczy powiedzieliśmy o Konopnickiej i pisarkach-pozytywistkach. Do niejednej z nich możemy i powinniśmy wrócić w dalszych badaniach.
Prof. dr hab. Tadeusz Budrewicz