Sięgnęłam po tę książkę dość przypadkowo, skusiła mnie tym, że była krótka i lekka, idealna na weekendowy wyjazd.
Och, ale niech Was nie zmyli forma! To przepiękna i wartościowa opowieść o młodzieńczym spotkaniu z naturą.
O poznawaniu drzew, jezior, ptaków po raz pierwszy.
O zachwycie tym co przyroda bezwarunkowo nam daje.
O istocie wody, o jej potędzę.
O bzdurnym dążeniu człowieka do dominacji. O opłakanych skutkach tegoż.
Pomimo, że okazała się być książką dla nastolatków, wzruszała mnie co chwilę. Dzięki niej przypomniałam sobie jeszcze raz, znowu bardzo głęboko w sobie, jak ważne są dla mnie sprawy ekologii, dbania i doceniania środowiska naturalnego. Pomimo, że jestem typową dziewczyną z miasta, uwielbiam spędzać czas na łonie natury, czuję wtedy połączenie z innymi stworzeniami, roślinami i zwierzętami. Wszystko ma większy sens.
Dzięki tej krótkiej lekturze znowu przemyślałam sobie postulaty post-humanizmu, pomyślałam znowu o równości międzygatunkowej. Dziękuję Marie Pavlenko za to poruszenie💚
Aneta Pawłowska, @anetapawlowska