Nasze Poruszenia: „Żeńska końcówka języka” Martyna F. Zachorska

Dlaczego mówimy fryzjerka i sprzątaczka, ale już nie prezeska? Czy feminatywy wymyśliły współczesne feministki, a posługiwanie się nimi jest formą indoktrynacji? Na te pytania (i wiele innych) odpowiada Martyna F. Zachorska (Pani od feminatywów) w „Żeńskiej końcówce języka”.

Jako literaturoznawczyni (a teraz także redaktorka i korektorka) nigdy nie zajmowałam się feminatywami naukowo i dopiero niedawno zaczęłam je stosować w odniesieniu do siebie. Dlatego też w „Żeńskiej końcówce języka” cenię sobie przede wszystkim przystępne ujęcie tematu. Autorka nie epatuje czytelnika specjalistycznym żargonem, a kluczowe dla zrozumienia tematu terminy językoznawcze, takie jak uzus czy związek zgody, objaśnia w słowniczku umieszczonym na końcu książki. Jednocześnie, odnosząc się do współczesnego polskiego sporu o feminatywy, który od dawna ma charakter ideologiczny, konsekwentnie trzyma się argumentów naukowych. Podaje np., że słowo prezeska pojawia się już w Słowniku języka polskiego Samuela Lindego (wydawanym w latach 1807-1814), a wyrazy takie jak chirurżka czy adiunktka wcale nie są trudniejsze do wymówienia niż wiele innych słów w polszczyźnie, w których występują podobne zbitki spółgłoskowe. Dzięki książce Zatorskiej mamy szansę poznać bogatą historię feminatywów w polszczyźnie, ale nie tylko: autorka akcentuje także wpływ współczesnych wydarzeń – takich jak choćby Czarny Protest z 2016 roku – na upowszechnianie się kobiecych nazw zawodów w mainstreamowych mediach.

Dalej… jest już tylko ciekawiej. Zatorska nie zatrzymuje się bowiem na samych feminatywach, ale wychodząc od sprawy znanej już opinii publicznej, przechodzi do powiązanych z nią, choć nieco mniej popularnych tematów: obrazu kobiety w języku (np. w takich sformułowaniach jak babska logika czy babskie gadanie), języka inkluzywnego (i tego, dlaczego nie jest on tożsamy z tzw. poprawnością polityczną), a nawet mitów związanych z męskością i kobiecością. 

Polecam tę książkę wszystkim tym, którzy – choć nie są językoznawcami – chcieliby posługiwać się językiem świadomie, a przede wszystkim: w sposób empatyczny, czyli uwzględniający wrażliwość rozmówcy. Przyda się ona zarówno osobom używającym na co dzień sformułowań takich jak psycholożka czy osoba studiująca (bo pozwoli odeprzeć zarzuty o niepoprawność czy ideologiczny charakter tychże), jak i tym, które dopiero się z nimi oswajają. 

Jesteście gotowx na językową rewolucję? Jeśli tak, zapraszam do lektury!

Paulina Żarnecka