Nasze Poruszenia: „Żaden koniec”, Zośka Papużanka

Czasami na początku jest śmierć. Po niej – wewnętrzne monologi nieprzeobrażalne w rozmowę. Do niej potrzebna dojrzałość, zaufanie. Podróż do przeszłości tożsama z powrotem do emocji nienazwanych przez nikogo do tej pory. Kto odważy się na ich radykalną akceptację? Konfrontację oraz pojednanie z Prawdą o tej relacji? Przyjęcie, że to bardziej o mnie niż o tobie, a niepoprawne uczucia są nie mniej autentyczne? Autorka zrobiła to za bohaterki i bohaterów tej książki, bo one i oni pewnie trwaliby w okopach swoich lęków oraz wyobrażeń.

W literaturze od zawsze dostrzegałam przestrzeń do nazywania tego, co w codzienności pozostaje poza słowami. Dzięki niej zamarzyłam, by przenieść tę wartość do mojego życia. Meandry literackich form doskonale odzwierciedlają tu wiele różnorodnych sposobów przeżywania wydarzenia granicznego, bezceremonialnie weryfikującego kondycję systemu rodzinnego. Im głębiej zanurzałam się w lekturze o doświadczeniach poprzednich pokoleń, tym szerzej otwierałam oczy z ,,dlaczego?” na ustach. Wciąż otwieram, nie potrafiąc przyznać przed Sobą, że utożsamiam się z tą opowieścią bardziej, niż bym wolała.

Wiem jedno: dzieci widzą i rozumieją więcej niż ,,dorośli” chcieliby kiedykolwiek sobie uświadomić. Niezależnie od czasu, odczuwają ten sam ból. A potem stają się ,,dorosłymi”, w teorii. Bo ile można przeżywać emocje bez żadnych zagłuszaczy?

Śmierć jest punktem wyjścia do opowieści o życiu. Ta książka jest pomostem do dialogu ze śmiercią.

Zosia