Nasze Poruszenia: „Mieszkanie na Uranie” Paul B. Preciado

„Nie jestem mężczyzną nie jestem kobietą nie jestem heteroseksualny nie jestem homoseksualny nie jestem biseksualny. Jestem dysydentem płci” – ten chyba najpopularniejszy cytat z „Mieszkania na Uranie” Paula B. Preciado dobrze oddaje ducha całej lektury.

Są takie książki, które mają poruszać i robią to w bardzo bezpośredni sposób – autor czy autorka rzuca „mięsem” prosto w twarz czytelnika lub czytelniczki, szokuje, wstrząsa i dzięki temu zapada w pamięć. Preciado jest inny: pisze jak natchniony, wyrzuca z siebie literacko piękny strumień myśli, przedstawia swój świat, pełen doświadczania, odkrywania, świat tak niebanalny, choć z problemami, których zaznaje wielu i wiele z nas; bardziej inspiruje niż do czegoś przekonuje. W zebranych tekstach pisze o świecie, osobach dyskryminowanych i uciśnionych, ale też wplata w treść dużo wątków autobiograficznych. Dekonstruuje to, co dla nas oczywiste i naturalne, podważa wszystko, co znane. Łączy kropki, choć wydawałoby się, że nie ma między nimi powiązania. Jest stanowczy. Czasem urzeka mnie swoją czułością, czasem zadziwia radykalnością. Czy we wszystkim się z nim zgadzam? Nie, ale też nie podjęłabym się decydowania, które z nas ma rację (może żadne? może każde po trochę?). Jestem za to niezwykle wdzięczna za uwrażliwienie oraz pobudzenie do nowego spojrzenia na tematykę płci, migracji, feminizmu czy polityki. I zainspirowana. Według mnie „Mieszkanie na Uranie” to świetny wybór dla osób, które poszukują intelektualnej gimnastyki na temat wartości, oraz tych, potrzebujących spojrzeć inaczej na aktualne sprawy społeczne.

„Paradoksalnie, teraz, gdy już nie wierzę w miłość, po raz pierwszy jestem gotów kochać: w przypadkowy, skończony, immanentny, nienormalny sposób. Czuję, że zaczynam się uczyć, jak umierać”

Klaudia Hajto