Jak One To Robią: Wywiad z Romą Rojowską

Roma Rojowska – założycielka i kierująca Stowarzyszeniem Klub Kobiet Kreatywnych w Cieszynie Klub Kobiet Kreatywnych – Aktywizacja Kobiet Śląska Cieszyńskiego, redaktorka naczelna magazynu „Cieszyńskie na obcasach” i portalu www.cieszynskienaobcasach.pl  Feministka i entuzjastka miasta.

Paulina Batkiewicz: Właśnie wróciła Pani z wizyty studyjnej w Wiedniu, gdzie przyglądała się Pani pracy tamtejszych miejskich aktywistek. Zanim udało nam się spotkać, dużo słyszałam o tym wyjeździe, dlatego z niecierpliwością czekam na wrażenia! Proszę  podzielić się z nami obserwacjami! 

Roma Rojowska: Wiedeń jest kobietą! Przez pełne cztery dni doświadczałyśmy mnóstwa wrażeń o tym,  w jaki sposób kobiety mogą ratować świat w dobie kryzysu klimatyczno-energetycznego. Do Austrii pojechałyśmy ośmioosobową grupą członkiń mojego Stowarzyszenia Klub Kobiet Kreatywnych na spotkanie z koleżankami z Kongresu Polskich Kobiet w Austrii. Wspólnie realizujemy projekt dofinansowany ze środków Unii Europejskiej z programu Erasmus+ Edukacja Dorosłych. Pomysł na projekt biorąc pod uwagę czy nasze dotychczasowe działania w organizacjach pozarządowych pasują do siebie, czego możemy się wzajemnie nauczyć, jakie zdobyć doświadczenie i na ile można czerpać satysfakcję z tego, że będziemy działać nie tylko dla siebie, ale i na rzecz społeczności, a nawet świata. W  programie wizyty miałyśmy takie „duże” założenia. KKK w Wiedniu, czyli nasza edukacyjna przygoda Cieszyńskie Na Obcasach (cieszynskienaobcasach.pl)

Poza konferencją kobiet w Parlamencie Austrii, zwiedzaniem miasta kobiet Seestadt-Aspern, niesamowite wrażenie zrobił na nas sposób zarządzania odpadami w stolicy Austrii. Zwiedzenie ogromnej sortowni śmieci uświadomiło mi, że chyba jesteśmy jedyną grupą w Europie, która tak się ekscytuje śmieciami, że przyjeżdża do dwumilionowego Wiednia, by zobaczyć z bliska największy zakład utylizacji odpadów Mistplatz Rinterzelt. Jest to czyste, estetyczne miejsce, gdzie mieszkanki i mieszkańcy mogą oddać różnego rodzaju odpady, takie jak zużyte meble, gruz, sprzęt elektroniczny czy chemikalia. Zakład umożliwia segregowanie i oddawanie odpadów w sposób odpowiedni dla środowiska. To wszystko co zobaczyłyśmy w zakładzie utylizacji odpadów jest po prostu idealne.  

Paulina Batkiewicz: To dość nietypowy materiał badawczy. Jak się panie przygotowały do tego przedsięwzięcia?

RR: Zanim pojechałyśmy do Wiednia, byłyśmy najpierw w naszym miasteczku w tak zwanym PSZOK-u. Chciałyśmy naocznie przekonać się jak w mikroskali wygląda punkt segregacji odpadów. Wizyta w tych miejscach, a zwłaszcza w Wiedniu, przekonała nas, że śmieci to niezwykle cenny surowiec, uznany według dzisiejszej wiedzy ekologicznej za jeden z ośmiu najcenniejszych zasobów świata, podobnie jak gaz, ropa, woda i powietrze. W Wiedniu nie tylko zwiedzałyśmy miejskie przedsiębiorstwo utylizacji odpadów, ale nie mogłyśmy pominąć słynnego budynku elektrociepłowni i zakładu przetwarzania odpadów „Spittelau”, który wygląda jak pałac z bajki, fenomenalnie kolorowy, z wieżą i kulą na górze. Powszechny zachwyt budzi jego architektura, która jest dziełem Friedensreicha Hundertwassera. Śmieci, które są tam spalane wytwarzają ciepło ogrzewające domy wiedeńczyków. 

Kontynuując nasze zainteresowanie przetwarzaniem śmieci i rolą kobiet w edukacji ekologicznej, wybrałyśmy się do nowoczesnego zakładu gospodarki odpadami w Bielsku-Białej. Artykuł na temat pożytków z tej wizyty zamieściłyśmy w naszej nowej publikacji pt. Jak kobiety ratują planetę – głos cieszyńskich kobiet. Bezpłatne vademecum ekologiczne

PB:  Co jeszcze zobaczyły panie w Wiedniu?

RR: Uczestniczyłyśmy w konferencji kobiet pod specjalną egidą posłanki polskiego pochodzenia Pani Ewy Ernst-Dziedzic z partii Zielonych. Jest ona ważną polityczką głęboko zainteresowaną ekologią, ważną także dla potrzeb i interesów Polek i Polaków mieszkających w Wiedniu.  Konferencja kobiet była niezwykła. Odbyła się w Pałacu Epstein, jednym z budynków Parlamentu Austrii. Dzięki posłance zaangażowanej w obronę praw kobiet, mogłyśmy wziąć udział w flash mobie na rzecz irańskich kobiet i odwiedzić odrestaurowany budynek główny Parlamentu. Podobało mi się to spontaniczne zdarzenie, będące przykładem właściwie wykorzystanego marketingu politycznego. Biuro poselskie potrafiło ad hoc wykorzystać obecność i odwagę  zaproszonych kobiet, by zamanifestować opinii publicznej nasz sprzeciw wobec dyktatu mężczyzn w Iranie i potępić w ten sposób stosowaną wobec nich przemoc i dyskryminację. W Wiedniu na każdym kroku mogłam się uczyć czegoś nowego, zwłaszcza o polityce kobiet, która mnie fascynuje.

 PB: Mam w głowie cały czas zdanie, które pani powiedziała na początku – że Wiedeń jest kobietą. Ja zawsze mam wrażenie, że w centrum tego miasta wciąż króluje duch Franciszka Józefa, a tymczasem, kiedy zejdzie się z turystycznego szlaku można pewnie odkryć słuszność tej tezy. 

RR: Kolejny dzień w Wiedniu spędziłyśmy na jego obrzeżach, w dzielnicy, którą uważa się za jeden z najnowocześniejszych urbanistycznych projektów w Europie – Seestadt-Aspern. Miasto Seestadt-Aspern jest odzwierciedleniem polityki miasta, która już od lat 90. zakładała uwzględnianie potrzeb kobiet w procesie projektowania miast. Wielkie osiedle zaplanowane dla 30 tys. osób zbudowane zostało na zupełnym pustkowiu wokół sztucznego jeziora. Po wyjściu z ostatniej stacji metra wita nas ogromny napis z liter 3D  – taki jak na wzgórzach Hollywood – Frauen bauen Stadt – Kobiety Budują Miasto. Uświadamia on ideę tego osiedla – mianowicie, że to jest miasto nie tylko budowane przez kobiety czy dla kobiet, ale miasto, które ma tę obecność kobiet w Wiedniu zaznaczać, ponieważ wszystkie ulice i place noszą tylko i wyłącznie nazwiska kobiet. Zaczęłyśmy nasze zwiedzanie z przewodniczką od ulicy Janis Joplin, doszłyśmy potem do placu Hanny Arendt, upamiętniono Marię Skłodowską-Curie, Fridę Kahlo, Amelię Earhart czy Edith Piaf. 

W projekcie Seestadt-Aspern uwzględniono tworzenie przestrzeni przyjaznej dla kobiet oznacza m.in. ułatwienie poruszania się po mieście, bo one częściej niż mężczyźni korzystają z transportu zbiorowego i rowerów. Z myślą o ich potrzebach zaprojektowano place zabaw, parki, skwery czy place targowe, które sprzyjają integracji społecznej i spotkaniom. Pamiętano też o wspieraniu przedsiębiorczości kobiet dzięki tworzeniu przestrzeni coworkingowych i inkubatorów przedsiębiorczości.

PB: Czym charakteryzuje się miasto zbudowane przez kobiety?

RR: Założeniami, które my znamy dobrze z urbanistyki powojennej w Polsce, chociażby budowanie kilkupiętrowych bloków z widnymi szerokimi klatkami schodowymi. W Wiedniu na tym osiedlu zostaje zachowana idea, zgodnie z którą klatka schodowa jest miejscem komunikacji. Widzimy szerokie schody, którymi łatwo można unieść pod pachą bagaż lub dziecko, na parterze dla funkcjonalnej wygody znajdują się w oszklonych pomieszczeniach przestronne rowerownie i wózkownie. Wiele budynków ma współdzielony basen na górze albo ogród społeczny. To już jest nie miasto dziesięcio- czy piętnastominutowe, ale pięciominutowe, bo w każdym małym kwartale budynków znajduje się klubik dziecięcy, przedszkole pralnia, biblioteka – wszystko, co potrzebne jest do codziennej aktywności. Całość posiada oczywiście rekreacyjne tereny zielone, włącznie z parkami dla psów, ale ulice sprawiają wrażenie zupełnie pustych. Stoi na nich bardzo mało samochodów, auta parkuje się w podziemnych garażach przynależnych do budynków, a miejsca parkingowe na ulicach są nieliczne i bardzo kosztowne. Chodzi o to, żeby tych samochodów w ogóle nie było, ponieważ dzielnica jest tak pomyślana, by wszędzie można było pójść pieszo, dojechać rowerem czy hulajnogą. No i jest dostępne metro, a wkrótce ma powstać nowa ekspresowa nadziemna linia komunikacyjna łącząca Seestadt-Aspern z Bratysławą. Docelowo w dzielnicy utworzone zostanie 20 tys. miejsc pracy i dojazd tą linią – w ciągu pół godziny na tej trasie! – ma pomóc zatrudnionym.

PB: Były minusy?

W dzielnicy Seestadt-Aspern wprowadzono niesamowite rozwiązania urbanistyczne, jednak estetyka, która według mnie jest bardzo ważna i która kształtuje ludzką wrażliwość, która wpływa na wszystko – pozostawia wiele do życzenia. 

W założeniu – osiedle jest idealne, mieszka tam na razie 10 tys. osób, a docelowo – 30 tys. Są w nim przestronne budynki mieszkalne, biura, sklepy, parki, szkoły i przedszkola, centra społecznościowe i sportowe, kawiarnie, restauracje i galerie sztuki. Na terenach rekreacyjnych widziałyśmy innowacyjne rozwiązania takie jak sieć inteligentnych systemów nawadniających.

Jednak spacerowałyśmy opustoszałymi ulicami, miasto wyglądało na wymarłe. puste i szare. Tłumaczono nam, że mamy przedwiośnie, nic jeszcze nie kwitnie, drzewa są małe, kilka lat temu sadzone, jest sobota i pora obiadu – ludzie siedzą w domach, może wyjechali na weekend? Wrażenie pustki potęgowała architektura budynków – kilkupiętrowych szaro-burych klocków zaprojektowanych w całym tym mieście w skandynawskim, ascetycznym stylu. To na pewno nie dla mnie – osobiście nie chciałabym mieszkać w takim otoczeniu bez wyrazu. Plusem było to, że nieliczne dzieciaki, które widziałam, wychodzą z rowerem, hulajnogą, albo z piłką na środek ulicy i rodzice nie muszą się o nie martwić, ponieważ teren jest absolutnie bezpieczny.

 No i tak mogłabym opowiadać o ekologicznym zrównoważonym w rozwoju mieście – in plus i in minus –  jeszcze przez dwie godziny, ale ogólnie muszę powiedzieć, że gdy wysiadłyśmy z pociągu w Czeskim Cieszynie i wróciłyśmy naszego przygranicznego Cieszyna, z ulgą odetchnęłam. Jednak cieszy Cieszyn – maleńki, urokliwy, urozmaicony, miasto jak przysłowiowe już z filmu – u Pana Boga w ogródku. 

Podsumowując – Wiedeń jest kobietą, jest budowany przez kobiety, zarządzanie miastem stawia nie tylko na to, żeby każda grupa miała pełna swobodę i prawa. Wizyta w Wiedniu utwierdziła nas w przekonaniu, że dobre, zrównoważone środowiskowo rozwiązania powinnyśmy u siebie opisywać i promować, co niniejszym, także przez ten wywiad czynimy.

PB: Wszystko co pani mówi o urbanistyce Wiednia od razu przywiodło mi na myśl książkę Karoliny Criado-Perez – „Niewidzialne kobiety”. Perez opisała świat, w którym wiele można by zmienić, dowodziła na podstawie danych statystycznych, że wygoda kobiet nie jest uwzględniana w architekturze czy urbanistyce, a tymczasem okazuje się, że są miasta, które są kobietami! Proszę mi zatem powiedzieć, czy Cieszyn jest kobietą?

 RR: Jeszcze nie jest, nigdy nie był i moim zdaniem długo nie będzie. W politykach miejskich nie jest uwzględniana perspektywa kobiet. Cieszyn jest nazywany „małym Wiedniem”, ale to taka górnolotna nazwa, a chodzi w niej po prostu o to, że cała kultura i dziedzictwo to jest po prostu część Cesarstwa Austro-Węgierskiego. Szkoda, że kreatywny potencjał artystycznych środowisk Cieszyna nie przekłada się na zmiany w przestrzeni miejskiej i nie odzwierciedla oczekiwań kobiet.

PB: Ale w Cieszynie kobiet, które mogą inspirować nie brakuje. Postaci historyczne, którymi zajęła się Pani w ramach projektu Uliczka Cieszyńskich Kobiet, zyskały dzięki staraniom Stowarzyszenia Klub Kobiet Kreatywnych należne upamiętnienie – z pewnością wszystkie patronki są równie istotne. Ale może jest wśród biografii cieszyńskich kobiet Pani ulubiona? Najmocniej inspirująca, najbardziej  rezonująca z Pani osobowością i podejmowanymi działaniami? 

RR: Każda była ważna, ja muszę powiedzieć, że ja mieszkam tutaj 15 lat i to wcale nie znaczy, że ja poznałam historię i kulturę Cieszyna i Śląska Cieszyńskiego, ale za to zaangażowałam się, chyba jak każdy neofita czy neofitka. Ekscytacja wszystkim tym, co zobaczyłam tutaj, była tak wielka, że chciałam odcisnąć jakiś ślad i robić rzeczy, które podkreślałyby dokonania tego regionu. I właśnie jednym z pomysłów było stworzenie Uliczki Cieszyńskich Kobiet. Historia pomysłu jest banalna – Stowarzyszenie KKK, które założyłam, dostało od miasta możliwość, by za symboliczną kwotę wynająć biuro na siedzibę w tzw. Oranżerii Zamku Cieszyn. Czynsz rósł co rok, więc po trzech latach przeniosłyśmy się w inne miejsce, które dzieliłyśmy ze znakomitym towarzystwem – artystkami i działaczkami politycznymi. Patrzyłam sobie kiedyś myjąc okno w naszym biurze na Zamku na przebiegającą w dole piękną alejkę zaprojektowaną przez kobietę i pomyślałam sobie: „Rany bomba, przecież tak jak nikt nie pamięta o naszych poprzedniczkach, które przed stu laty tu żyły i działały, tak i nikt nie będzie pamiętał o nas współczesnych tu działających. Co zrobić, żeby zostawić jakiś ślad?”. Zawsze mnie męczyło to, że tak niewiele wiemy o tych wszystkich kobietach,  których ręce przez setki czy dziesiątki lat czyściły te klamki, oliwiły drzwi, sprzątały, nadawały architektonicznym detalom i pomieszczeniom taki kształt i wygląd, że możemy się tym cieszyć do dzisiaj. Wtedy właśnie wpadłam na pomysł, że takim upamiętnieniem ich życia mogłaby być uliczka kobiet. 

Ówczesna dyrektorka Zamku Cieszyn Ewa Gołębiowska namówiła mnie, by wykorzystać inwencję dwóch projektantek, studentek ASP, które odbywały tam praktykę – Sabiny Knapczyk i Aleksandry Satławy. Napisałam w trzy dni wniosek o dotację do Urzędu Marszałkowskiego na 5 000 zł i to wystarczyło na realizację pomysłu. Dyrektorka Zamku pozyskała sponsora na wyjątkowy materiał hi-max, z którego wykonano świecące po zmroku lampy wystające – jak nieoszlifowane diamenty – z zielonej alejki. Dzięki tym lampom, na których wygrawerowane są ich nazwiska, kobiety Śląska Cieszyńskiego zostały odpamiętnione! Pierwsza część uliczki powstała w 2010 roku, pieniędzy starczyło na 7 lamp. Potem była zbiórka publiczna i najwięcej wpłaciły środków kobiety z Zaolzia, czyli Polki mieszkające po drugiej stronie rzeki Olzy i tak powstały kolejne lampy. Dwie ostatnie ufundował Zamek Cieszyn w 2018. Razem na Uliczce jest ich 18. 

Wydaje się, że zasługą naszego Stowarzyszenia KKK w odpamiętnianiu herstorii jest to, że w Polsce dzięki zaistnieniu Uliczki zaczęły powstawać szlaki kobiet. Ponieważ trudno w przestrzeniach miast znaleźć przestrzeń na taką uliczkę kobiet, w wielu miastach kobiece postaci upamiętniano po swojemu. I tak mamy śląski szlak kobiet, łódzki szlak kobiet, czy magnoliowy szlak kobiet w Bielsku-Białej, a obecnie na Śląsku tworzą się kolejne szlaki – w Strumieniu powstała rowerowa i piesza przewodniczka po szlakach kobiet, a kolejny już będzie w Mikołowie. Przewodniczki po szlakach kobiet powstają z przy znakomitym udziale znanej mi dr Małgorzaty Tkacz-Janik. Trasy spacerowe wyznaczają miejsca pracy i aktywności lokalnych dziedziczek, kaflarek, nauczycielek czy zakonnic. Ekscytujące jest dla mnie współistnienie na Śląsku Cieszyńskim przedstawicielek i przedstawicieli różnych wyznań religijnych, zarówno chrześcijańskich, jak i niechrześcijańskich. Najwięcej wyznawców mają tu Kościoły ewangelickie oraz Kościół rzymskokatolicki. Każdy z tych ostatnich wykształcił własne tradycje związane z aktywnością kobiet – działalność charytatywną, szkółki niedzielne i wiele innych. Postaci kobiet upamiętnionych na Uliczce zaproponowała nasza ówczesna klubowa koleżanka, która pisze i udostępnia wiedzę historyczną o kobietach tego regionu. My w naszym magazynie CIESZYŃSKIE NA OBCASACH  i na portalu http://www.cieszynskienaobcasach.pl   robimy to koncentrując się na współcześnie żyjących. Wracając do Pani pytania odpowiem następująco – Cieszyn to miasto pełnych inicjatyw kobiet, choć kobietą nie jest. Tzw. władze nie widzą i nie potrzebują kobiecych wizji rozwoju miasta i funkcji przestrzeni publicznej, bo miasto „jest szyte” ich miarą, zależną od partykularnych interesów swoich grup wpływów.

Prawdziwymi patronkami mojej troski i myślenia o mieście są przede wszystkim architektki, niezwykłe osoby posiadające wizję zrównoważonego rozwoju miast, często mające kompetencje urbanistyczne, doceniające umiejętności planistyczne. To wybitne specjalistki, których projekty, publikacje i działalność w social mediach zachęcają urzędniczki i urzędników zatrudnionych na decyzyjnych stanowiskach w mieście do uwzględniania w przestrzeni miejskiej perspektywy kobiet. Nas w miastach jest więcej niż mężczyzn, częściej poruszmy się pieszo i środkami komunikacji publicznej, spacerując z dziećmi czy starszymi osobami potrzebujemy ławek. I tak można wymieniać. Te cudowne wizje, do realizacji prostymi środkami, przez 14 lat popularyzowała dyrektorka Zamku Cieszyn podczas corocznych międzynarodowych konferencji i warsztatów znanych pod nazwą „Urodzin Zamku”. Władze Cieszyna nigdy nie wykorzystały ich w strategii rozwoju miasta.

Serdecznie polecam twórczość kilku moich ulubionych popularyzatorek feministycznej koncepcji miast takich jak: grupa specjalistek przeciwko patriarchatowi w zawodzie i planowaniu pod nazwą „Bal architektek” BAL architektek (@bal_architektek) | Instagram, Peing (Magdalena Millert) Magdalena Milert (@pieing) | Instagram publicystka opowiadająca jak się robi miasto, Agata Twardoch – autorka genialnych wywiadów z czołowymi architektkami w Polsce „Architektki. Czy kobiety zaprojektują lepsze miasto?” i wiele innych, do których można dotrzeć, jak po nitce do kłębka. 

PB: Czy projekt Uliczki był zapalnikiem dla lokalnej społeczności? Zachęca Pani kobiety do sprawczości, przedsiębiorczości, aktywności w przestrzeni publicznej. Czy herstoria miasta wpływa na codzienność jego dzisiejszych mieszkanek? Zauważyła pani pozytywny ferment wśród Cieszynianek po uruchomieniu projektu Uliczki

Ferment? Rada miejska zgodziła się na nadanie dwóm ulicznym rondkom nazwisk kobiet. I tyle. Mamy za to wspaniałe środowisko artystek i artystów, to są większości ludzie napływowi. Ich zapał  jest czymś wyjątkowym i ważnym dla fermentu twórczego miasta. Właśnie zakończyła się wystawa fotografii i malarstwa Aguli Swobody pod tytułem Matkość, która była zwieńczeniem bardzo ciekawego projektu wspierającego kobiety z doświadczeniem przemocy, i które mogły poprzez wystawę opowiedzieć swoje historie. Chodziło w tym projekcie nie tylko o pomoc psychologiczną, ale też o wymiar artystyczny, by otworzyć w tych kobietach pokłady kreatywności, ale również zachęcić je do refleksji na własny temat, refleksji, która je rozwija i wzmacnia, a pokazać to za pomocą sztuki. 

Jeśli można mówić o wpływie Uliczki na świadomość, to można zaryzykować założenie, że jako Stowarzyszenie Klub Kobiet Kreatywnych jesteśmy twórczyniami tej idei i wykonawczyniami projektu. Być może z tego względu przez kilka lat znakomicie układała nam się współpraca z uczelniami wyższymi w Cieszynie – Uniwersytetem Śląskim i Akademią WSB, z którymi zrealizowałyśmy kilka Kongresów Kobiet Śląska Cieszyńskiego. Obecnie mamy nadzieję na zrealizowanie naszej inicjatywy stworzenia wielkiego muralu na moście granicznym między Czeskim Cieszynem a Cieszynem. Gwarancją, że nie będzie to kolejny „śliczny” obrazek na ścianie, ale manifest wyjątkowości naszego miasta jest jego projekt autorstwa pracowników Wydziału Sztuki Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie.

Według mojej oceny moje miasto nie jest gotowe na włączenie kobiet w procesy decyzyjne dotyczące polityk miejskich. Nikt tu nie będzie nawet próbował zrozumieć takich inicjatyw jak rada kobiet. Nawet jeżeli taka rada kobiet by powstała, to potrzebna jest wiedza o demokratycznych zasadach działania takich organów. O tym, że nie są one wdrażane, przekonałam się niedawno podczas XIV. Kongresu Kobiet we Wrocławiu. Poszłam na panel dotyczący powoływania rad kobiet. Przedstawiono tam ideę, z którą się nie zgadzam. Otóż w Polsce praktyka jest taka, że do tych rad wchodzą kobiety o wysokim statusie, reprezentantki najważniejszych miejskich instytucji, firm czy uczelni. Trudno powiedzieć, jaki mają one wpływ na polityki miejskie czy ich rola nie ogranicza się jedynie do opiniowania wygodnych dla „władzy” dokumentów i czy nie zastępuje uciążliwych dla „władz” konsultacji społecznych. Tymczasem w moim głębokim przekonaniu rada kobiet powinna być oddzielona od władzy samorządowej i instytucji miejskich, powinna być obywatelska, jak gabinet cieni opiniujący projekty uchwał i decyzje rady miejskiej, które mają wpływ na sytuację kobiet. Niestety, nie znam takiej rady kobiet w Polsce.

Są natomiast polskie miasta, które stworzyły mechanizmy równościowe w postaci budżetów wrażliwych na płeć jak Gdańsk, Poznań, Wrocław. Planowane w nich wydatki odzwierciedlają proporcje między kobietami a mężczyznami, dziewczętami a chłopcami. Mamy jako Klub wspaniałe doświadczenie funkcjonowania w polityce wielostronnego wsparcia równych praw kobiet i mężczyzn dzięki naszej wizycie w Portugalii. Działa tam ogólnokrajowa sieć organizacji pozarządowych i rządowych, które się wzajemnie wspierają i kontrolują w realizacji konstytucyjnych praw i swobód. To „Portugalska Platforma na Rzecz Praw Kobiet”, zrzeszająca i koordynująca 28 organizacji członkowskich. Platforma ta promuje na poziomie krajowym, międzynarodowym i Unii Europejskiej (prawodawstwo, zalecenia i wytyczne) równość kobiet i mężczyzn oraz obronę praw kobiet, w tym eliminację wszelkich form dyskryminacji kobiet. Przez cały tydzień poznawałyśmy, jak działają w Portugalii systemowe założenia demokracji, równości kobiet i mężczyzn i obywatelstwa realizowane przez pozarządowe i rządowe organizacje. Jesteśmy wciąż oszołomione i zachwycone tym systemowym rozwiązaniem. Nikt w Polsce tego systemowo nie robi, a kiedyś tyle spodziewałam się po warszawskim Stowarzyszeniu Kongres Kobiet. 

PB: Kluczem jest chyba zgromadzenie odpowiednich ludzi w odpowiednim miejscu. Pani działania przybierają często kolektywny charakter. W jaki sposób zebrać wokół siebie krąg aktywnych i zaangażowanych kobiet? 

RR: Moja opinia, że Cieszyn nie jest jednak kobietą odnosi się do tego, że przestrzeń publiczna w mieście nie jest kształtowana w perspektywie kobiet, ale też innych osób: mniejszych, większych, słabszych, starych, niepełnosprawnościami lub bez – to jest najważniejsze, by taka bezpłatna przestrzeń była niewykluczająca. Tymczasem na spacerze nie ma gdzie usiąść, schować się przed wiatrem, zimnem czy upałem. Tak niewiele trzeba wysiłku, by wspólną przestrzeń uczynić życzliwą, zapraszającą. Niestety już niedługo dostaniemy buchający gorącem zrewitalizowany za 12 milionów złotych wybetonowany Rynek. Chcesz przysiąść w cieniu? Zaproszą Cię liczne lokale, gdzie za chwilę odpoczynku zapłacisz 20 zł, a z rodziną stówkę. O tym wykluczeniu z bezpłatnej miejskiej przestrzeni właśnie jako Stowarzyszenie komunikujemy, zwłaszcza w naszych artykułach. 

Kiedyś uważało się na wyrost, że Cieszyn jest zagłębiem organizacji pozarządowych. To zresztą jest tradycja, bo właśnie organizacje pozarządowe budowały wielkość miasta. Mniejszość niemiecka rywalizowała z polską, więc jak jedni zbudowali sobie teatr, to drudzy stawiali swój dom narodowy. Tak samo Czesi i Żydzi – cztery nacje dbające o jeden region budowały pomyślność Cieszyna i ta tradycja zbiórek, zrywów na pewno ma znaczenie, bo też aktywność organizacji pozarządowych nadal jest kontynuowana. 

Gdy powstawało Stowarzyszenie Klub Kobiet Kreatywnych kpiąco wyrażali się o nas zwłaszcza mężczyźni nazywając nas „kołem gospodyń miejskich”, a  przekraczając granicę dobrego smaku „ku-klux-klanem”, od naszego skrótu „KKK”. Po 15. latach działalności non profit, zbudowałyśmy wiarygodność – nie bierzemy pieniędzy z dotacji samorządu, jesteśmy niezależne, działamy wolontariacko. Jak to się stało, że moje koleżanki są ze mną przez tyle lat i stanowimy zgodny, pracowity, zaangażowany trzon? Myślę, że dobrze oddaje to krótki filmik, który nagrałyśmy w Wiedniu. Można go zobaczyć na naszym facebooku https://www.facebook.com/KobietyKreatywneCieszyn/videos/194412666702522 Każda na nim idzie w swoją stronę, tam gdzie chce, zgodnie ze swoimi kompetencjami, bo każda ma w organizacji swoje zadania: jedna zarządza, druga zajmuje się organizacją wydarzeń, trzecia finansami, czwarta mediami społecznościowymi itd. Dziewczynami tak naprawdę nie trzeba zarządzać, bo po tylu latach każda dokładnie wie, co w danym projekcie – własnym lub dotowanym – ma robić. Nikt nie musi nikogo upominać. To funkcjonuje, jakbyśmy miały jakieś połączenie telepatyczne. Każda czuje się odpowiedzialna i robi wszystko w dwustu procentach!  Podczas ostatniego wyjazdu byłyśmy razem 4 dni i nie pokłóciłyśmy się ani razu, mimo zmęczenia! Każda myśli o drugiej, nie tylko w kategoriach interpersonalnych. Gdy wróciłyśmy z Wiednia, trwała wymiana wiadomości na WhatsApp. Każda dostała wiadomość – coś wzruszającego o sobie. Jedna z koleżanek napisała mi: „Roma – zawsze będziemy z tobą i będziemy cię wspierać we wszystkim. Zawsze będziemy po twojej stronie”. Niczego więcej do szczęścia mi nie trzeba, jak tak lojalnych, uczciwych, pracowitych, inteligentnych koleżanek. Nie ma jak taki bezpieczny, przyjazny, rozwijający kobiecy krąg. 

PB: To przykład siostrzeństwa w praktyce.  

RR: Tak! Każda może dzielić się z innymi tym, co jest dla niej w danym momencie ważne. Moje koleżanki są świetnymi specjalistkami. Wymiana emocji, poglądów i wiedzy jest w ciągłym obiegu. Jesteśmy z sobą w codziennym kontakcie. Pandemia podniosła nasze umiejętności cyfrowe. Pracujemy na dysku wspólnym, używamy coraz to nowych komunikatorów, przyspieszyłyśmy z realizacją projektów odzwierciedlających nasze zainteresowania i społeczną aktywność. Jedynym problemem pozostaje średnia naszego wieku, którą na szczęście zaniża Monika, bo ma dopiero 40 lat. Niska aktywność społeczna kobiet w trzeciej dekadzie XXI wieku wynika z wielkiego obciążenia kobiet obowiązkami zawodowymi i rodzinnymi. Jeśli jesteś artystą/artystką, masz wolny zawód, nienormowany czas pracy, może znajdziesz czas na aktywizm. Ale jeżeli kobieta pracuje osiem godzin dziennie, dojeżdża do pracy, ma dzieci, obowiązki rodzinne, to na działalność społeczną będzie miała czas dopiero, jak skończy czterdziestkę i da radę ogarnąć trochę czasu dla siebie. Kobiety 50 i 60+ też nie są paniami swojego czasu – albo opiekują się osobami zależnymi– rodzicami lub krewnymi, albo mają wnuki. I proszę – oto kobieta czeka najpierw bardzo długo na ten moment, kiedy dzieci się usamodzielnią, a potem przychodzą innego typu obowiązki. A jednak my w KKK działamy – dla siebie, dla dobra ogółu, dla dawania przykładu. Tym co nas łączy w naszej aktywności społecznej, obywatelskiej, jest jakiś imperatyw, jakiś wewnętrzny mus, by oddać część siebie, by za to swoją postawą i zaangażowaniem podziękować. Można to robić udzielając się właśnie w organizacjach pozarządowych. Natomiast żal mi, że o tej obywatelskości mówi się za mało. Za mało o tym, że naszą powinnością jest udzielać się. 

PB: Może brakuje nam wzorców takiej aktywności, zwłaszcza w środowisku lokalnym? Myślę, że to bardzo ważne, by media, nie tylko ogólnopolskie, promowały postawę obywatelską. Ale nie muszę tego pani powtarzać, w końcu Stowarzyszenie Klub Kobiet Kreatywnych wydaje czasopismo: „Cieszyńskie na obcasach”! Trzeba przyznać, że jest to periodyk utrzymany na bardzo profesjonalnym poziomie dziennikarskim i edytorskim, mimo że tworzą go kobiety bez wydawniczego zaplecza, a na dodatek zapraszają do współpracy wszystkich chętnych. Proszę zdradzić, jak działa ten fenomen! 

RR: Ta gazeta to rzeczywiście fenomen, bo tworzą ją osoby, które nie mają zielonego pojęcia o dziennikarstwie, nie są polonistkami, nie są graficzkami. Wszystko od A do Z robimy same. Kiedyś wystąpiłyśmy o grant i komercyjna firma marketingowa nauczyła nas, jak się tworzy gazetę. Spotkałyśmy dziewczynę, która wydawała taką gazetę w branży fitness tylko dla facetów w Arabii Saudyjskiej. Potem wróciła do Polski, założyła agencję marketingową, no i nas szkoliła. W efekcie „Cieszyńskie na obcasach” przechodzi przez wszystkie etapy profesjonalnego procesu wydawniczego. Czuwa nad nim – lepiej niż ja – nasza koleżanka Renata. Wszystkie etapy procesu wydawniczego odbywają się na dysku redakcyjnym, mamy to opanowane i przećwiczone wielokrotnie. Często teksty przysyłają nam osoby, które mają ogromne opory przed pisaniem! Teraz mamy problem, bo nie ma pieniędzy na kolejne wydanie, a wiemy, że nie chcemy wydawać pisma, które jest utrzymywane z reklam. Straciłoby charakter. Liczymy na to, że wrócimy do wydawania. Obecnie przed nami dwie podobne publikacje magazynu tyle, że  treści tworzone są we współpracy z koleżankami z Wiednia. 

Pani jednak zapytała o coś innego. Czy nasze czytelniczki coś zmieniają w swoim życiu inspirowane lekturą naszego magazynu? Tego nie wiem, bo rzadko otrzymujemy feedback. Wiem, że wszyscy dopytują, kiedy kolejny numer, bo my same rozwozimy naszą gazetę, w takie miejsca, żeby ona była czytana. Leży w bibliotekach i kobiecych zakładach usługowych i czeka na czytelniczki. Nasza idea była taka, by kobiety na Śląsku Cieszyńskim wiedziały, że ktoś je reprezentuje, że mają głos, że mają swoją gazetę. Ten tytuł czasami wzbudzał protesty mężczyzn – pytali,  dlaczego w podtytule jest napisane „bezpłatny magazyn dla kobiet”. No cóż, my reprezentujemy kobiety, one mają swoje forum i niech tak zostanie! 

PB: Myślę, że dla czytelniczek to kluczowe, że są reprezentowane nie tylko jako kobiety, lecz również jako Cieszynianki. Co doradziłaby pani kobietom z małych społeczności, chcących się zaangażować w regionalny aktywizm? 

RR: Na pewno w tych małych społecznościach kręgi kobiet działają, choćby odradzające się od kilku lat Koła Gospodyń Wiejskich, działają domy kultury, Warto się z nimi spotkać i współpracować. Kilka dni temu słyszałam w Radiu Katowice informację, że w Dąbrowie Górniczej rusza już trzecia edycja projektu dla mam z małymi dziećmi i chodzi o to, że one się spotykają raz w tygodniu w określonym publicznym miejscu tylko po to, by rozmawiać, nieważne o czym! Z rozmowy zawsze wynika jakaś wiedza o sobie, o tym czego bym chciała, a czego nie. 

Fakt, że jeśli lubisz się uczyć, to działalność w organizacjach pozarządowych daje niesamowite możliwości korzystania z bezpłatnego wsparcia na kursach i szkoleniach. Warto wykorzystać np. potencjał facebooka, zamieścić ogłoszenie. Ja uwielbiam się uczyć, uczestniczyłam w dziesiątkach unijnych i krajowych szkoleń, a zdobytą wiedzę wykorzystuję w codziennej działalności stowarzyszenia, bo bardzo poważnie podchodzę do obowiązków w kierowanej przeze mnie organizacji. 

Jestem osobą, która znajduje w sobie odwagę do życia i której życie jest przykładem, że kobieta może zerwać z dziedziczonym z domu rodzinnego schematem „3 x K” – „Kinder, Kirche, Küche – dzieci, kuchnia, kościół”. W Niemczech w latach 70. słowo „kościół” zastąpiono słowem  kariera, co wcale nie oznaczało eliminacji  kościoła i jego wskazań, tylko dawało kobiecie społeczne prawo do aktywności zawodowej. Ja nadal uważam, że to pruskie 3 x KKK się zmieniło i że to już nie te trzy obszary, co dawniej będą definiować role i społeczne zaangażowanie kobiet. Kobietom jest trudno przełamać stereotypy roli, ale droga do wolności, niezależności i godności jest tylko jedna – uczyć się, uczyć i jeszcze raz uczyć. Taką szansę daje od 35. lat działający w Polsce program Erasmus+ Edukacja Dorosłych, z którego dobrodziejstwa korzystamy kolejny raz. 

Na zakończenie, chciałam Pani serdecznie podziękować za wykonaną pracę przy przygotowaniu i opracowaniu tak obszernego wywiadu, za cierpliwość, gdy moje słowa i myśli meandrują nie w te stronę, którą Pani wskazuje. Reprezentuje Pani Fundację Muzeum HERstorii Sztuki, „latającej” organizacji pozarządowej bez siedziby, zrzeszającej na comiesięcznych spotkaniach online wszystkie chętne osoby zaangażowane w misję wydobywania z cienia dorobku naszych poprzedniczek, by dziewczynom z następnych pokoleń zostawić równiejszy świat. Piękne przesłanie, które podzielam, a z odległego Cieszyna Waszą działalność podziwiam za determinację, wiedzę i kreatywne edukowanie artystycznym przekazem w mediach społecznościowych.