Nasze Poruszenia: „Służące do wszystkiego” Joanna Kuciel-Frydryszak 

Ta książka to portret zatrważającego odcinka naszej historii – praktykowania i społecznej akceptacji na tzw. „białe niewolnictwo” oraz handel ludźmi przypominający sprzedaż klaczy. Bardzo doceniam, że Joanna Kuciel-Frydryszak nazywa te transakcje po imieniu, bo najwyższa pora właściwie spojrzeć na procedery mające miejsce na naszym podwórku. Bywa, że przecież pokolenie naszych babć i dziadków wciąż pamięta obecność w domu osób zatrudnionych w charakterze służących.

Czy wiedzieliście, że to Aniela, pomoc domowa Gombrowiczów, była autorką ostatniego zdania „Ferdydurke”: „Koniec i bomba, a kto czytał, ten trąba!”? Że Zofia Nałkowska kupiła swojej służącej Genowefie motocykl, a ta uratowała później archiwum pisarki, jej dzienniki i maszynę do pisania? Albo o tym, że Wyspiański, na przekór wszystkim, poślubił swoją służącą Teodorę? Książka ma sensacyjne partie – autorka opowiada także o osobliwych relacjach Henryka Sienkiewicza, Ireny Krzywickiej i Kazimiery Iłłakowiczówny z zatrudnioną w ich domach służbą. Publikacja jednak nie szczyci się tymi głośnymi nazwiskami. Eksponuje za to pochodzenie pracujących w tych domach dziewcząt, ich indywidualne cechy i więzi z innymi. 

Choć „Służące do wszystkiego” to pozycja o reportażowym charakterze, obliczona na naświetlenie niewygodnej prawdy, w odbiorze jest satysfakcjonująca dzięki miriadzie zgromadzonych przykładów. Pochodzą one zwłaszcza z literackiego i artystycznego środowiska. Dzięki nim codzienność np. rodziny Kossaków można poznać z nieoczywistej perspektywy służby domowej. Tak przyjęta perspektywa oferuje szansę dostrzeżenia atrakcyjnych niuansów oraz poznania dotąd nieznanych perypetii.

„Dom państwa był centrum ich świata” – pisze autorka. Rekonstruuje też system lokujący dziewczęta (często ze wsi, dopiero co przybywające do większych miast) pod konkretnym dachem. Drogi były różne; ich losy były w rękach rajfurek, palesi (w przypadku Poznania) i pracowników kantorów stręczycielskich (w samym Krakowie na początku XX w. działało ich aż 30). Służącą można było „nabyć” też bezpośrednio – gromadziły się w czwartki pod pomnikiem Mickiewicza na krakowskim rynku i można było przebierać według dowolnych kategorii. Co więcej, w samych domach odbywały się swoiste castingi.

Książka zawiera wstrząsające partie dotyczące nadużyć seksualnych, okrucieństwa stosowanych kar cielesnych, ale również porusza temat mody, higieny, chorobotwórczych warunków, związków zawodowych i pozbywania się niechcianych noworodków. Publikacja niewątpliwie porusza i zachęca do szerszej dyskusji. Całość dopełniają wycinki z prasy oraz poezja. Rozrywkowe bywają ironiczne komentarze autorki, takie jak choćby: „Chciałoby się widzieć to mieszkanie dla 2 osób, sprzątane codziennie od rana do wieczora”.

Aga