Co robią pozytywistki na uniwersytecie? Rozmowa z Agnieszką Janiak-Jasińską
“Spotkałam na swojej drodze badaczkę [prof. Annę Żarnowską], która stała się moją mistrzynią, która pokazała mi, że badanie przeszłości to nie jest tylko i wyłącznie badanie historii wąskich elit czy historii politycznej.”
“Coraz bardziej doceniałam codzienność kobiet – tych tysięcy kobiet, o których nasi potomkowie za kilkadziesiąt lat nie będą pamiętać.”
“Jestem taką historyczką, dla której przeszłość jest bardzo potrzebna do rozumienia współczesności i projektowania przyszłości.”
“Nie wszystkie kobiety działały same, z własnej woli, by dokonać jakiejś zmiany. Niekiedy czyniły to pod przymusem sytuacji zewnętrznej, ale fakt, że brały ciężar tych wyzwań na swoje barki i radziły sobie – były zaangażowane, zdeterminowane, by jakoś odpowiedzieć na zmieniającą się sytuację – to też jest ważne”
“Pozytywistki i całe następne pokolenia, które wyrosły z tej idei, podkreślały, że chcą być pełnoprawnymi członkami społeczeństwa, wspólnoty narodowej, bo czuły się na marginesie życia publicznego – niedokształcone, niepracujące, niezarabiające, żyjące na czyjś rachunek, nie posiadające prawa głosu – one czuły się po prostu gorszymi elementami wspólnoty.”
“Z wejściem do debaty publicznej, równoprawnością tego zdania, możliwością przedstawienia swoich argumentów – kobiety miały problem. Dopóki nie ubrały się w szaty literatki, nie ujęły czegoś w fikcyjną fabułę, dopóty miały trudność z przebiciem się w dyskusji publicznej.”
“Wystarczy stworzyć tylko trochę przestrzeni, by talenty kobiece też się rozwinęły. To, co widać w życiu publicznym i co jest też w moim obszarze życia uniwersyteckiego, to zbyt mała solidarność kobiet-akademiczek.”
“Przydałoby się, żebyśmy nawiązały do naszych pozytywistek – wykazywały taką samą solidarność, jaką one umiały w pewnym momencie wykazywać. I pomimo podziałów – politycznych, klasowych, jednak się organizować i wspólnie działać. Zjazdy kobiet przed pierwszą wojną światową na ziemiach polskich udowadniają, że było to możliwe. Że mogły się konserwatystki z Wielkopolski spotkać z socjalistkami z Warszawy, wspólnie porozmawiać i każda na swój sposób […] walczyć o poprawę sytuacji kobiet.”
“Dziś postulaty kobiet są na pewne odmienne od tych które definiowano w XIX wieku, ale jedne i drugie mieszczą się w szerokim pojęciu dążenia do równouprawnienia.”
Gdzie można znaleźć pozytywistkę? Rozmowa z Iwoną Wiśniewską i Barbarą Stelingowską
Ilona Wiśniewska:
“W drugiej połowie dziewiętnastego wieku i na przełomie wieków kobiety potrafią się gromadzić w bardzo licznych organizacjach kobiecych. Komunikują się właśnie poprzez to, że się jednoczą. Jak poczytamy sobie ówczesną prasę, to zobaczymy, że organizacji kobiecych – literackich, charytatywnych, takich, które na przykład walczyły z alkocholem – było bardzo, bardzo wiele.”
“Nie wychodzą nam za bardzo wielkie ideały – jak widać w polityce albo w życiu społecznym, więc może poprzestańmy na cnotach prostych i z tych małych cegiełek pozytywistycznych – idealików – da się coś fajnego zbudować. To jest to, co właśnie tym dziewczynom przyświecało – wszystkim dziewczynom z drugiej połowy dziewiętnastego wieku”
“Im głębiej sięgam spojrzeniem badawczym w ich warsztat, tym bardziej się zdumiewam. To nie było tak, że te kobiety siadały przy biurku i pisały z tak zwanej głowy. One tekst traktowały bardzo poważnie – zarówno swoje teksty jak i cudze.”
“Jeśli chodzi o epistolografię dziewiętnastowieczną, to chorobopisanie uważam za zjawisko związane także z artefaktem – atramentem, naciskiem pióra na papier, wyborem papieru, skreśleniami. Badając dziewiętnasty wiek mam wrażenie, że badam te ostatnie pokolenia, które wyrażały emocje także poprzez gest samego pisania i poprzez dobór różnych narzędzi pisarskich.”
“Ja się czuję spadkobierczynią kobiet dziewiętnastego wieku. Czuję z nimi większy związek niż ze współczesnymi dziewczynami, które troszkę inaczej już pracują, inaczej żyją. To, co byłoby dla mnie pewnie ciężarem, to oczywiście takie poczucie, że trudno mi do nich dorastać.”
Barbara Stelingowska:
“Cenię bardzo pozytywistki za ich samodzielność. Za samodzielność ekonomiczną, za walkę o widzialność w przestrzeni publicznej, za to, że były przekonane, że kobieta nie powinna być tylko i wyłącznie bierną odbiorczynią życia społęcznego, ale jego aktywną współtworczynią. Myślę, że to są bardzo cenne cechy, których możemy się od nich uczyć i które my posiadamy jako spadkobierczynie pozytywistek.”
“Budowanie sieci wsparcia, tworzenie przestrzeni dialogu i konsekwentne, cierpliwe działanie na rzecz zmiany, działanie w przestrzeni społecznej.[…] Pozytywistki były mistrzyniami działania oddolnego.”
“Pozytywistki pisały nie dla elit, a dla szerokiego kręgu odbiorców. To też jest dla nas ważna lekcja, bo komunikować idee trzeba potrafić, trzeba umieć dotrzeć do odbiorcy, ale językiem zrozumiałym, nie wykluczającym, otwartym – i myślę, że to potrafiły[…] One tworzyły, budowały wspólnotę.”
“Ta praca u podstaw, troska o najbiedniejszych, edukacja, podniesienie poziomu wykształcenia, rozwój intelektualny, rodzaj czytanych książek, polecanych przez “Bluszcz” chociażby w kolejnych numerach – to wszystko miało wpływać na te wartości, które są wartościami utylitarnymi.”
“Idea solidaryzmu społecznego, który im przyświecał, może być dla nas ważnym punktem odniesienia, bo ich twórczość ale i działalność społeczna, uświadamia nam, że zmiana zaczyna się od najbliższego kręgu.”
“Wiele kobiet w historii literatury ginie na marginesie dokumentów albo w ogóle nie jest pamiętanych. Wybór mojej ścieżki badawczej wynikał z chęci przywrócenia pamięci o osobach, które nie budowały wielkich narracji narodowych, były na ich marginesie.”
“Historia jest konstruktem selektywnym. Musimy zadać sobie pytanie kto, co i dlaczego uznaje za godne zapamiętania, dlaczego mówimy o czymś, że jest na pograniczu a coś innego jest w kanonie. Kto nam na to pozwala, kto pozwala nam to powiedzieć, na jakiej podstawie.”
Co robią pozytywistki na uniwersytecie? Rozmowa z Grażyną Borkowską
“Myślę, że wybór przestrzeni badawczej dokonuje się nie bez związku z naszymi wyborami światopoglądowymi, emocjonalnością, sposobem myślenia. Wszystkie te okoliczności kierowały mnie ku racjonalistycznym i racjonalnym okresom w dziejach polskiej literatury.”
“Rozpoznanie pozytywizmu jako epoki, w której aktywizm kobiet przejawił się na bardzo różnych płaszczyznach w sposób bardzo wyraźny, jest absolutnie trafne i prawdziwe. Jeśli pozytywizm miał takie kobiety, jeśli one współgrały z jego ideami, to znaczy że był to bardzo poważny ruch, łączący wiele kobiet o różnych światopoglądach.”
“Zauważyłam całą tę pracę, którą Orzeszkowa wykonała na rzecz siebie samej – to znaczy uformowała się jako osobowość, osobistość. Ba – niektórzy mówią, że instytucja – i to jest słuszna uwaga – polskiego życia publicznego, nie tylko artystycznego.”
“Ten mały artykuł pozwolił mi przyjrzeć się strategii jaką Orzeszkowa przybrała. To nie była strategia uległa, to było głęboko przemyślane. Widocznie uważała ona, że pewne rzeczy, pewne prawa, zainteresowanie społeczne, ufność, bo żeby otrzymać takie prawa trzeba zdobyć zaufanie społeczne – żeby dokonać tego, należy postępować w sposób niezwykle przemyślany[…]Działanie społeczne wymaga strategii”.
“Nigdy nie przyjęłam takich strategii, które wyłączają kwestie kobiecą z całego planu społecznego, przestrzeni społecznej.”
“Problemy kobiece w mojej skromnej optyce osobistej, były zawsze otoczone, zrównoważone w jakiejś mierze przez inne rzeczy, które działy się wokół. To nie znaczy, że lekceważył ten nurt – uprawiałam go w dużej mierze, ale miałam inny pogląd na to, jak to powinno być robione – nie przez wyłączanie, […] politykę separacji i wyodrębnienia.”
“Nie byłaby to pozytywistyczna naukowość, gdyby nie miała waloru społecznego.”
Jakie lekcje wyciągamy ucząc o pozytywistkach? Rozmowa z Aleksandrą Sędłakowską, Małgorzatą Tkacz-Janik, Sławomirą Walczewską, Zofią Ozaist-Zgodzińska
Małgorzata Tkacz-Janik (MTJ), Aleksandra Sędłakowska (AS), Sławomira Walczewska (SW), Zofia Ozaist-Zgodzińska (ZOZ)
“Polskie pozytywistki – zarówno Eliza Orzeszkowa, jak i Maria Konopnicka –spojrzały na Górny Śląsk nie tylko oczami nacjonalistycznymi, polskimi, ale także spojrzeniem emancypantek, pozytywistek, organicystyczek.…” (MTJ)
“U pozytywistek odnalazłam jedną z motywacji do kontynuowania drogi nauczycielskiej. Bardzo mnie ujęło, przy pierwszych spotkaniach z pozytywistkami, że one były w zasadzie pionierkami pedagogiki i w ogóle nauki o dziecku, o rozwoju dziecka .” (AS)
“Jedną z ważniejszych rzeczy, które dały mi pozytywistki, to jest zobaczenie tego, co się działo wcześniej, tego, że one wtedy mierzyły się ze sprawami, z którymi my też się mierzymy.” (ZOZ)
“Odpowiadając na pytanie, co feministki mogłyby wziąć ze sobą dzisiaj od pozytywistek, powiedziałabym krótko – pracę organiczną. Mówiąc dzisiejszym językiem – emancypację ze świadomością kontekstu.” (SW)
„Zawsze byłam zdania – i tutaj kłaniam się też mojej mentorce i podziwianej przeze mnie Sławce Walczewskiej – że ruch feministyczny musi być ponadklasowy, aby mógł się w ogóle rozwijać. Że bez kobiet pracujących – niekoniecznie piszących książki oraz pracujących w marketingu, w korporacjach, kobiet z wyższych klas – to się nie uda. Ta rewolucja się nie uda bez takich poziomów zrozumienia i bez mężczyzn. Ten pozytywistyczny wtręt absolutnie służy mi za latarnię do dzisiaj.”(MTJ)
„Ludzie nie są częścią danych systemów czy danych nurtów. I tu trzeba podkreślić, że Konopnicka nie jest częścią ruchu patriotyczno-narodowościowego, który chce w niej widzieć tylko autorkę Roty – albo, z drugiej strony, i tu kij w mrowisko – sztandaru ruchów LGBT czy queerowych. Ale jest osobą, która miała konkretną twórczość – o wiele bardziej zniuansowaną niż te dwa nurty.”(AS)
“To co ja biorę z pozytywizmu, to jest sieciowanie i brak hierarchii.”(ZOZ)
“Mam nadzieję, że kolejne badaczki się tym zajmą, bo po prostu tych tematów jest jeszcze mnóstwo, ale, że zajmą się tym w taki sposób, o jakim już wiemy, że przynosi efekt – czyli właśnie wtedy, jeśli działamy razem i jeśli dzielimy się nie tylko tym skończonym odkryciem, tylko samym procesem wnioskowania”.(ZOZ)
“My wciąż jesteśmy pod ciśnieniem takiej unifikującej normy – że w szkole to jest nauczyciel, mimo że ten nauczyciel to jest chyba w 95% nauczycielka. Jest dyrektor, bo to brzmi poważnie, a nie dyrektorka. Wtedy już się zaczęło – i do dwudziestolecia międzywojennego trzymało – że można było być prezeską i przewodniczącą, i wcale nie traciło się przez to autorytetu. Takie były tytuły szefowych organizacji kobiecych – to były na przykład prezeski.” (SW)
Czego sztuka może nauczyć nas o pozytywistkach?
Barbara Piórkowska (BP), Beata Sosnowska (BS), Iwona Demko (ID), Agnieszka Rayzacher (AR)
“To jest mądrość kobiet pozytywistek na nasze czasy – to, że one pokazują, jak budować siebie jako kobiety, swoją mądrość, dojrzałość i takie duchowe, wewnętrzne piękno. I cieszyć się codziennością, drobnymi szczegółami dnia codziennego.” (BP)
“Zorientowałam się, że mimowolnie, w jakiś sposób realizowałam te idee pozytywistyczne, a mianowicie – pracę u podstaw i edukację.” (BS)
“Chyba chodzi o to, żeby to robić tak po trosze, codziennie. Żeby codziennie zadać sobie pytanie, w jaki sposób ja mogłabym ten kij w mrowisko, gdzie jeszcze mogłabym zrobić coś, czego się wcześniej nawet sama po sobie nie spodziewałam” (AR)
“Inspirując się postacią Narcyzy Żmichowskiej, która była kobietą przełamując ograniczenia epoki związane z faktem, że nie wyszła za mąż, skróciła włosy wbrew konwenansom, zasadom, paliła cygaretki – oczywiście było to zewnętrzne przełamywanie konwenansów, ale no powiedzmy sobie szczerze – jak na tamte czasy, to co było prywatne było polityczne – to były takie niewielkie akty odwagi. Dla mnie to jest bardzo inspirujące.” (AR)
“Z odwagą związana też jest umiejętność dania głosu. To jest też coś, czego bardzo możemy się uczyć od kobiet z tamtego czasu, bo ciągle z naszym głosem, jego słyszalnością, z głosem jako przygodą ciała – ciągle jest kłopot. Ciągle są te sytuacje, kiedy nie mówimy, nie wyrażamy się, przemilczamy różne sprawy […] Myślę, że one miały odwagę po prostu mówić, a sytuacja była o wiele mniej sprzyjająca.” (BP)
“Myślę, że pozytywistki potrafiły jednak, chyba pomimo pewnie różnic, wyjść poza osobiste animozje. Możliwe, że miały ten sznyt polski, że w sytuacji kryzysowej jednak się jednoczymy i potrafimy być poza różnymi podziałami między sobą, i potrafimy wspólnie o coś walczyć” (BS)
“My sobie nie zdajemy sprawy z tego, że emancypacja wiązała się zawsze z nieobyczajnym zachowaniem – w takim znaczeniu, że, żeby poszła do przodu, trzeba było się zachować tak, jak nie powinno było się zachowywać.”(ID)
“Pozytywistki pamiętały o tym, że trzeba upamiętniać.” (ID)
“Z pozycji artystki muszę powiedzieć, że ogromnie ważne jest posiadanie wiedzy o tych, które były przed nami, żeby móc się do nich odnosić, identyfikować albo móc poczuć jakąś totalnie trudną do opisania nić porozumienia czy połączenia.” (ID)
“Bardzo istotne jest dla mnie hasło Narcyzy Żmichowskiej “posiostrzenie”[…] Posiostrzenie to jest takie bycie w ruchu i ciągłe szukanie jakichś koalicji, współprac i bycia ze sobą.” (AR)
Rozmowa o teatrze kobiet
Józef Legierski, Zofia Dąbrowska
“Aktorki zaczynają operować swoim wizerunkiem w zupełnie nowy sposób. Fotografia teatralna otwiera nowe sposoby promowania swojego wizerunku i, przez to, też jakiegoś myślenia o wizerunku kobiecości w przestrzeni publicznej.” (ZD)
“Był pewien rodzaj rozróżnienie pomiędzy “poważnym” teatrem, przypisywanym mężczyznom, i teatrem rozrywkowym, przypisywanym kobietom.”(ZD)
“Kobiece ciało na scenie było bardzo silnie związane z seksualizacją, z rozwiązłością. Było to postrzegane jako coś, czym kobieta nie powinna się zajmować.” (ZD)
“Kiedy myślimy o współczesnym teatrze, w dużej mierze myślimy o teatrze najnowszym, który jest zdominowany przez męskich reżyserów. Pozytywistki mogą uczyć nas przede wszystkim narracji matrylinearnej w teatrze – wejścia w myśl o kobiecie twórczyni.” (JL)
“Zastanawiam się, jak pozytywistki zareagowałyby, gdyby przyszły i zobaczyły współczesny polski teatr. Mamy na sztandarach możliwość wypowiedzenia pewnych słów, które one musiały ukrywać albo wypowiadać pod zmienionym nazwiskiem.” (JL)
“Myślę o pozytywistkach – o tych aktorkach o statusie gwiazdy. I zastanawiam się, czy nie jest trochę tak, że – żeby się przebić do mainstreamu, żeby coś osiągnąć, żeby zdobyć trochę tej władzy czy mieć przestrzeń, żeby wprowadzać zmiany – trzeba wpisać się w schemat osiągnięcia statusu gwiazdy, statusu mistrzyni.” (ZD)
“Dla mnie kobiety w okresie pozytywizmu są takim punktem wyjścia do ewolucji polskiego teatru, nadzieją na to, że w którąś stronę – już tak blisko emancypacji – teatr polski może zmierzać dalej.” (JL)