57. #herstoriawewtorek: Żywiołowa wieloznaczność Ireny Solskiej. Rola muzy to tylko etap

Irenę Solską portretowali wszyscy czołowi malarze Młodej Polski i późniejszych czasów. Określeń dla niej szukali krytycy teatralni i literaci, inspirowała pisarzy i dramaturgów. Jej dzieje to wzorcowa herstoria: choć mamy wiele danych, to opowieść cały czas się wymyka. Nawet po tylu latach trudno uchwycić wyjątkowość Ireny Solskiej i ukazać jej postać w całej okazałości: jako aktorkę, dyrektorkę teatru, osobę, która – pomimo zmagań z chorobą i wiekiem – chroniła inne kobiety. Wykraczający poza jedną epokę fenomen Solskiej zachęca, aby opowiedzieć o niej raz jeszcze.

„Muza Młodej Polski”


Wielorakość, plastyczność, płynność, przeistoczenia, poetyckość i nastrojowość – powtarza się w ekstatycznych niemal opisach Ireny Solskiej na scenie. Gdy ci sami krytycy próbują oddać konkretne cechy jej urody, potykają się o swoje słowa. Ludwik Solski poznaje ją jako reżyser. Wspomina, że dawał jej coraz trudniejsze zadania, i jego fascynacja rosła niemal na przekór obiektywnym cechom fizycznym. Kobiecość Ireny Solskiej z perspektywy czasu wydaje się w szczególny sposób eteryczna. W teatrze największe sukcesy osiąga jako Ewa w „Śniegu” Stanisława Przybyszewskiego oraz Psyche z „Erosa i Psyche” Żuławskiego. W wyrazisty sposób zagrała postacie symboliczne. Moment jej największego triumfu przypada na początek XX wieku.

W oczach artystów…

Inspirowała nie tylko twórców teatralnych. Znamy jej portrety wykonane przez twórców tak różnych, jak Teodor Axentowicz i Zbigniew Pronaszko, w technikach od pastelu (Wyspiański), przez malarstwo olejne (Wyczółkowski), po witraż (Mehoffer). W naszej relacji na Instagramie wykorzystałysmy tylko część z tych dzieł. Dopiero zestawiając je razem, porównując spojrzenia na tę samą osobę, widzimy jej nieprawdopodobny talent eksponowania tego, co niedopowiedziane, sięgania do tego, co w człowieku niedookreślone i traktowania tego nie jako przeszkodę, lecz źródło.

…i własnych

Ważnym momentem w jej życiu był rok 1910, gdy po sukcesach w Warszawie, we Lwowie i w Krakowie wyjechała do Berlina. Plany podboju niemieckich scen porzuciła ze względu na chorobę dziecka. Nie znajdziemy tego w oficjalnych notatkach prasowych z epoki, lecz Irena Solska opowiadała o tym w listach. Pisała autobiografię, konstruowała też opowieść o sobie. Stąd wiemy, że jej matka utrzymywała rodzinę, w tym niewidomego ojca. To właśnie w tej kobiecej linii przebiegało dziedziczenie wytrwałości – i wrażliwości; Irena obawiała się przejęcia szaleństwa po babce od strony mamy. Choroba babci wróciła dopiero u jej wnuka.

Cisza młodopolskiej legendy

Po I wojnie światowej nie odcinała kuponów od swojej młodopolskiej legendy. Dwudziestolecie to czas zachwytu teatrem reżyserskim, dlatego aktorom w prasowych recenzjach nie poświęcano tyle uwagi, co wcześniej. Jednocześnie jest zastanawiające, że z tego okresu słyszymy o niej aż o tyle mniej. Dysproporcja jest uderzająca. Warto też zauważyć, że o ile o Irenie Solskiej wspomina się w polskiej szkole, to tylko z czasów młodopolskich, mimo że zmarła dopiero w 1958 roku. Artyści młodopolscy w dwudziestoleciu nadal są aktywni i szukają miejsca dla siebie i możliwości dalszej ekspresji twórczej: Józef Mehoffer zwraca się w stronę art deco, a Irena Solska prowadzi na Żoliborzu Teatr im. Stefana Żeromskiego. W końcu artystka zaczyna chorować na i decyduje się definitywnie zejść ze sceny.

Zapomniany heroizm

Czasy przed, w czasie i po drugiej wojnie światowej to już zupełnie pomijany etap jej życia. Współczesne aktorki 45+ nieraz mówią, że brakuje dla nich ról, że nie opowiada się historii o takich kobietach, choć przecież takie kobiety żyją i działają. Co więcej, często wtedy czują się prawdziwie spełnione. Irena Solska przeciwnie, wykonywała zajęcie dalekie od teatru – przędła wełnę. W czasie II wojny światowej była zaangażowana w Radę Pomocy Żydom Żegota i dokonywała cudów heroizmu, ukrywając kilka żydowskich dziewcząt. Warto pamiętać, że „Żegotę” założyła Zofia Kossak – wtedy też kobieta po pięćdziesiątce. O ile w Krakowie na początku XX wieku ich drogi mogły się najwyżej przypadkowo przecinać, w dwudziestoleciu też działały w osobnych porządkach, o tyle tragizm II wojny światowej połączył nawet tak odległe losy.

Potrzeba biografii

Jednocześnie to właśnie ten czas jest inspiracją dla najnowszych dzieł przypominających o Irenie Solskiej. W 2014 roku Paweł Passini wyreżyserował „Kryjówkę” na podstawie tekstu Patrycji Dołowy. Karolina, strudzona wiekiem i chorobą, to kobieta, która dawno temu przyjęła sceniczny pseudonim Irena Pomian, później, po pierwszym mężu, Solska. W 2019 roku ukazała się rosyjskojęzyczna książka teatrolożki Nataliji Jakubowej, podejmująca twórczy dialog z polską biografią opublikowaną w latach 80. Z przyczyn oczywistych ta książka zapewne nie zostanie w najbliższej przyszłości przełożona na język polski. Żywiołowa wieloznaczność bohaterki zachęca do poszukiwania nowego ujęcia, do opowiedzenia o Irenie Solskiej nie przez pryzmat powtarzanych cytatów z prasy, lecz biorąc pod uwagę jej cele, jej wybory i jej perspektywę. Czyli herstorię.