Czy herstoria to przepisywanie historii na nowo? Samo słowo, które jest pewnym skrótem myślowym, budzi emocje. Zostawmy nazwę – zobaczymy herstorię na przykładzie Rafałki Wierzynek herbu Łagoda.
Krakowski ród Wierzynków został zapoczątkowany przez Mikołaja, bogatego kupca, który przybył z Niemiec. Wiążemy go z ufundowaniem prezbiterium Kościoła Mariackiego w Krakowie. Później został wójtem Wieliczki oraz stolnikiem sandomierskim, czyli piastował urząd ziemski nadawany przez króla; później takie stanowiska będą zarezerwowane dla szlachty. Ten urząd przejmie najmłodszy z jego synów, Tomasz, mąż Rafałki. Niewiele później w krakowskich księgach spotykamy Mikołaja Wierzynka Młodszego, którego wiążemy z „ucztą u Wierzynka” wydaną w roku 1364 dla monarchów, którzy zjechali wtedy do Krakowa (dziś powiedzielibyśmy „na szczyt przywódców”; to wydarzenie jest tematem na osobną opowieść). Piszę: nazwisko, Wierzynek, szlachta i każde z tych słów jest uproszczeniem: w księgach mamy wersje Wirsing, Werzig, Verincus. Nawet szlachecki herb rodziny, Łagoda (Połańcze), był prawdopodobnie początkowo znakiem mieszczańskim używanym przez niemiecki patrycjat np. do znakowania sukna. Zauważmy: Mikołaj Wierzynek Młodszy pozostał w Krakowie, zarządzał dworem Kazimierza Wielkiego i miał udział w organizacji zjazdu monarchów – ale Tomasz Wierzynek piastował urząd związany z innymi obowiązkami, jako rycerz brał udział w wyprawach wojennych. Wtedy przyszłe podziały stanowe dopiero się formowały, tak samo nazwiska. Gdy rozmawiamy, nie opatrujemy każdego zdania przypisem, pewne uproszczenia są wpisane w komunikację. Widzimy, że podział szlachta – mieszczaństwo był związany nie z majątkiem, lecz z trybem życia, a podziały mogły przebiegać w poprzek rodzin. Mając świadomość wszystkich tych okoliczności możemy inaczej spojrzeć na nasze wspólne korzenie.
Dawne księgi miejskie, tak jak pamiętniki o których pisałam w poprzedniej #herstorii_we_wtorek, poznajemy zazwyczaj w opracowaniach. W roku 1899 23-letni Stanisław Kutrzeba, późniejszy wybitny naukowiec, znawca prawa historycznego i jeden z pierwszych polskich badaczy zgłębiajacych tę dziedzinę, opublikował „Historyę rodziny Wierzynków”, w której jeden cały akapit poświęcił kobiecie, Rafałce. Inne kobiety pojawiają się tylko jako żony wnoszące majątek lub oddane do klasztoru. Zobaczmy:
„Dużo kłopotu miał Tomasz z żoną swoją, Rafałką, strasznie niespokojną kobietą. Tomasz w sądzie ziemskim krakowskim nie pojawia się wcale, Rafałkę za to spotykamy tam ciągle. To nie dozwoli na intromissyę tj. objęcie w posiadanie gruntu w Osieczanach), to znów dopuści się gwałtu, zabierając Jaśkowi z Proszowic przemocą wóz i znaczną ilość bydła) lub procesuje się z kmieciami o wycięcie jakiegoś lasu. O Tomaszu cicho. Urzędu nie piastuje, o ile sądzić można, żadnego. Nie usuwa się jedna od obowiązków swego stanu, a gdy w r. 1399 szła szlachta z Witoldem przeciw hordom tatarskim, które wtedy pod Timur Lenkiem do wielkiej doszły siły, poszedł i on na krucyatę. Nie powiodła się jednak ta na wielką skalę przedsięwzięta wyprawa. Nad Worsklą pobił Witolda nowy han złotej hordy, Timur Kutłuk. Wśród wielu rycerzy, którzy tam śmierć znaleźli, poległ i nasz Tomasz Wierzynek. Owdowiała Rafałka dalej wiodła niespokojny żywot”.
Jeden akapit – mnóstwo wiadomości! Zabrakło informacji, co dla kobiety w tamtym czasie oznaczało wdowieństwo lub uległość: często żona była o wiele młodsza od męża, dlatego utrzymanie majątku dla siebie i swoich dzieci mogło być wyzwaniem. Wiemy, że Tomasz wyjeżdżał na wyprawy wojenne czyli był zazwyczaj nieobecny, a w tym czasie interesów pilnowała żona. Można opisać to słowami „strasznie niespokojna kobieta”. Skoro wciąż był na wyprawach, to nic dziwnego, że nie toczył spraw przed sądem. Dziś mamy większą świadomość, że spokój nie zostawia śladów w księgach: czytając księgi sądowe będziemy poznawać katalog win, krzywd i zarzutów, co wynika wprost z natury tego medium. Tak samo post na fb nie jest opatrzony przypisami choć mógłby, bo przypisy należą do innego medium. W przypadku mieszczan z XIV wieku nie mamy wyboru, nie mamy wielu innych tekstów pisanych niż księgi miejskie. (Dlatego niedawny pożar krakowskiego archiwum jest tak ogromną tragedią: kolejne pokolenia jeszcze nie istnieją, a już prawdopodobnie straciły ogrom powojennego materiału źródłowego). Za to dziś mamy aparat krytyczny, dystans czasowy i świadomość, że tak jak na fb nie widać wszystkiego – tak samo nie wszystko jest zapisane w kronikach. Nie ma w nich rozpaczy młodej kobiety, która ma wybór: walczyć o każdy wycięty nielegalnie las lub ulec ludziom zamieszkującym ziemie, którymi ma zarządzać pod nieobecność męża-rycerza, a jeśli ulegnie – czeka ją wdowieństwo w klasztorze, a swoje dzieci skazuje na poniewierkę. Mamy dane z dokumentów i dziś możemy je uzupełnić o to, co już wiemy z innych dziedzin nauki. Gdy zauważamy te detale i marginesy, poznajemy pełniejszy obraz naszej wspólnej przeszłości. Po to jest herstoria: żeby patrzeć szerzej i dzięki temu, być może, widzieć więcej.
ZO-Z
Na ilustracji jedna z krewnych Jezusa z obrazu „Rodzina Panny Marii z Ołpin” ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie. Malarz uwiecznił ówczesną krakowską modę; lubię myśleć, że także ówczesną modelkę, prawdziwą kobietę, jedną z krakowianek.