Twoje ciało jest gotowe na lato. Już posiada wszystko, co może pozwolić ci cieszyć się wakacjami. Przygotować możesz siebie – na ciało własne, na ciała cudze. Ten długi i wyczerpujący proces będzie łatwiejszy, jeśli skorzystasz z pomocy instruktorek – artystek, które mierzyły się nie tylko w talii, lecz także z emocjami, które posiadaniu ciała towarzyszą.
Skończona piękność
Piękno jest jednym z pojęć wymykających się jednoznacznej definicji. Jednocześnie pozostaje pożądane, a nawet – wymagane. Postrzegane jako skończone, doskonałe, zdaje się nie dawać możliwości spełnienia tych wymagań żyjącemu ciału, będącemu zawsze w trakcie przemiany, między jednym stanem a drugim. Zachwycające postaci z obrazów są efektem destylacji idei z tego co realne.
Wzorcom znanym z dzieł sztuki często blisko jest do potwora Frankensteina. “Wielka odaliska” Jeana Ingresa dostała, w celu wysmuklenia sylwetki, trzy dodatkowe kręgi w kręgosłupie. Skręcenie jej szyi jest tak mocne, że sugeruje działalność demoniczną. Szerokość bioder zastanawia, a najdziwniejsza wydaje się lewa noga, autonomiczna względem reszty ciała. Równie swobodne są nogi drugiej żony Rubensa, uwiecznione na głośnym obrazie “Portret Heleny Fourment w futrze” – uciekły na lewo, by nigdy nie spotkać się z resztą ciała. Boska, zmysłowa Wenus wyłaniająca się z morza na obrazie Sandra Botticellego ma nienaturalnie długą szyję, a jej lewy bark został prawdopodobnie wyrwany i przemieszczony.
Najwyraźniej być uosobieniem piękna oznacza: cierpieć katusze.
Akrobacje w patriarchacie
Na wystawie „Not Quite Human” z 2019 roku Hayv Kahraman, iracko-amerykańska artystka, prezentuje niepokojąco powyginane ciała zdegradowane do roli posłusznego obiektu. Tak wyglądają z punktu widzenia obserwatora, który “kolonizuje” je, a ich dziwacznością uzasadnia swoją pozycję. Nienaturalne kształty, które przybierają kobiety, budzą sprzeciw wobec ograniczeniom, które są na nie nakładane. Deformacja ciała to deformacja psychiki. Zestawienie groteski z estetycznością figur razi, tak samo jak ich obojętne, znieczulone twarze, wytrenowane tak, aby nie czuć bólu i upokorzenia. Pełna kontrola. Bycie kobietą w patriarchalnym świecie wymaga akrobacji.
Przedmiot do używania
Wcześniej podobne podejście widzimy u Marii Pinińskiej-Bereś, w pytaniu zawartym w tytule rzeźby z 1972 roku: „Czy kobieta jest człowiekiem?”. To akt, okaleczony tak aby przybrał kształt kostiumu kąpielowego, pustego w środku; kobieta staje się już tylko śladem po samej sobie. Produktem, który ma swoją datę ważności, jak informuje dopisek – metka – integralna część dzieła. Podczas kontaktu z tą pracą zostajemy bez odpowiedzi, bez instrukcji dalszego działania, jedynie z melancholią i goryczą, które musimy przepracować w sobie same. Kobiety Hayv Kahraman mają w sobie natomiast siłę, są potężne i niebezpieczne, budzą strach. Tworzą przestrzeń do poczucia gniewu, pokazują go jako uzasadnioną reakcję. To jest coś, co zmieniło się w sztuce, w artystkach, między rokiem 1972 a 2019.
No pain – no gain
Oglądaniu innej serii obrazów Hayv Kahraman może towarzyszyć “mrowienie”, jak można przetłumaczyć tytułu wystawy “Pins and Needles” z 2010 roku gdzie zostały zaprezentowane. Znów widzimy postaci zachwycającej urody o beznamiętnych wyrazach twarzy. Tym razem oddają się rytualnym torturom, mającym wpasować je w standardy piękna. Skubią brwi, depilują się nawzajem, posłusznie sięgają po strzykawki z kwasem hialuronowym. Z determinacja dążą do transformacji. Można odnieść wrażenie, że to kapryśne dziewczynki w trakcie zabawy; takie skojarzenie nasuwa też jedna z prac w formie przesuwanej łamigłówki. Zatytułowana “Mass Assembly” – “Masowy Montaż” – przedstawia trud szukania swojej tożsamości, trud, który nie ma końca.
Wystrojona jak choinka
Istotę utknięcia w matni walki o atrakcyjność można odnaleźć w opisie performansu Ewy Partum z 1981 roku “Stupid Woman”. Artystka ubrana tylko w świąteczne lampki, czerwoną szminkę i obcasy przyjmuje rolę kobiety uwikłanej w wizerunkowe powinności. Skupia swoje wysiłki na zadowoleniu publiczności, domagając się afirmacji. Ilość czasu i energii zmarnowanych na próbach osiągnięcia sprzecznych standardów musi wywołać uczucie frustracji. Poczucie tożsamości jest budowane na porażce: to odurza, jak tanie wino, które artystka pije podczas występu. Wreszcie – zmęczona – zdejmuje światełka, dziękuje publiczności i opuszcza ją. Luksus niezajmowania się swoją atrakcyjnością? Jesteś tego warta!
Empatia ciała
Budowanie relacji z ciałem to performance, do którego nikt nie jest do końca gotowy. W dodatku ciała zderzają się ze sobą w pośpiechu, czego skutków nie da się przewidzieć. Inne ciało to nowa perspektywa, niedostępne dla nas doświadczenie. Zamiast upierać się przy stereotypach – możemy czerpać z inności. Nie ma jednej słusznej prawdy, tak jak nie ma jednego piękna. Uniwersalne jest dążenie do niego i zaprzeczanie mu. Uświadomienie sobie tego umożliwia zmianę spojrzenia. Zamiast uprzedmiotowienia możemy przyjąć perspektywę dialogu: pozwalając osobie obserwowanej na bycie sobą, na opowiedzenie własnej historii. Przy takim podejściu „zadbana kobieta” to taka, która dba o swoją relację z ciałem i o to, żeby nikt nieproszony nie wtrącał się w tę relację. Wtedy jedynym problemem z summer body stają się ukąszenia komarów. (Anka Miśkiewicz @stulicha.psia)