Zbliża się Wielkanoc i zadajemy sobie pytanie, jak świętować z naszymi gośćmi? W nadchodzących świętach możemy dostrzec podobieństwo z Ukraińczykami w potrzebie wspólnoty, w szukaniu radości i siły w odradzającej się przyrodzie. Wiele tradycji mamy tak podobnych, że warto wykorzystać je do wspólnego świętowania. Odświętny dzień od zawsze miał dodawać siły w codzienności, dlatego nie rezygnujmy z jego mocy.
Wspólne pradawne źródło
Naród polski i ukraiński różnią się tradycyjnie wyznawaną religią: w Polsce dominuje tradycja rzymskokatolicka, w Ukrainie częściej spotykamy się z wyznawcami obrządku grekokatolickiego lub prawosławnego. Choć nasze „święta Wielkanocne” wypadają w różnym terminie (ta różnica wynika z obowiązującego kalendarza i w tym roku Wielkanoc i Великдень dzieli tydzień), to większość tradycji powtarzanych przez rodziny z obu stron granicy pozostaje zbliżona. Związków naszych zwyczajów musimy szukać u samego źródła, którym są pradawne wierzenia naszych wspólnych przodków, Słowian.
Bóstwa w języku
Słowianie oddawali cześć siłom przyrody. Ogólnosłowiańskich bogów było stosunkowo niewielu, co wynikało też z trybu życia Słowian w niedużych grupach rodzinnych zamiast w imperium połączonym siecią zależności i kontaktów. Niewiele wiemy o ich bóstwach, mamy mało przekazów, lecz ślady zachowały się w językach. Jeden z najważniejszych bogów Rod był protektorem rodziny i wraz z Rodzanicami asystował każdemu człowiekowi od narodzin. W prasłowiańskim języku jego imię oznaczało plon, jaki przynosi ziemia, a więc był też opiekunem dostatku. Dziś słyszymy [rod] w słowach: ród, rodzina, narodziny, rodzić plony. Z kolei gromowładny Perun był obrońcą ludzkości walczącym ze złem, którego symbolizował demon Żmij. Etymologia wywodzi imię Perun od słowiańskich słów perunъ – piorun i pьrati – uderzać, bić. Oprócz głównych bóstw istniały pomniejsze duchy natury – rzeczne, leśne, polne i domowe. Wiele regionów czciło swoje lokalne bóstwa, indywidualnych opiekunów. Najczęściej nie budowano świątyń, lecz oddawano cześć w świętych gajach. Rytm pór roku wyznaczał też rytm świąt. Przypuszcza się, iż istniał słowiański kalendarz dzielący rok na dwanaście miesięcy.
Jare Gody
Chrześcijaństwo nie mogło nagle zastąpić tradycji przekazywanych z pokolenia na pokolenie, zamiast tego zasymilowano obrzędy i rytuały. Dawniej Słowianie obchodzili Jare Gody i jeżeli zabierzemy z Wielkanocy wszystkie wątki związane z katolicką wiarą, a zostawimy tradycję, to w pełnej okazałości ujrzymy właśnie Jare Gody. W kulturze słowiańskiej był to kilkudniowy cykl obrzędowy związany z zakończeniem zimy i powitaniem wiosny – odwieczny, pradawny, uniwersalny motyw walki dobra ze złem i życia ze śmiercią. Świętowano wraz z rozpoczęciem astronomicznej wiosny, czyli około 21 marca. Data rzymskokatolickiej Wielkanocy też jest związana z cyklem astronomicznym, święto przypada w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca.
Pisanki dla zacieśnienia więzi
Jedną z takich przyswojonych tradycji jest zdobienie jajek, które symbolizują odradzająca się przyrodę, mają odpędzać złe moce i przynosić szczęście. Pisanki przygotowywało się w rodzinnym gronie, aby dzięki temu zacieśnić więzi i po tę tradycję warto sięgnąć z naszymi gośćmi. Kolorową pisankę dawano drugiej osobie z dobrymi życzeniami i na znak sympatii. W większych ukraińskich miastach szykowano ogromne wystawy ręcznie malowanych pisanek. Co jeszcze można zrobić z tymi pięknymi jajeczkami? Trzeba się nimi pochwalić! To też jest coś, co możemy zrobić w tym roku, niech social media się na coś przydadzą.
Koszyczek ofiarny
Święcenie pokarmów także wiąże się ze zwyczajami Słowian, którzy na początku wiosny składali podziękowania i ofiary swoim bóstwom. Ofiara miała zapewnić dobrobyt przez kolejny rok. My przejęliśmy ten zwyczaj nadając mu swoją symbolikę, która pięknie się wpisała w ideę Zmartwychwstania Pańskiego. Dlatego niektóre produkty w koszyku nawiązują do elementów katolickich, a niektóre związane są z ludowymi wierzeniami. W XVII wieku wierni nie odwiedzali kościołów z koszykami – wystawiali potrawy na drodze, a ksiądz święcił je przejeżdżając przez wieś. Dopiero w XVIII wieku ludzie zaczęli przynosić koszyki najpierw w umówione miejsca, a później do kościołów.
Śmigus i Dyngus, dary i woda
Śmigus i Dyngus przez długi czas były odrębnymi zwyczajami. Z czasem tak się zlały ze sobą w jeden, że przestano rozróżniać, który na czym polegał. Powszechnie uważa się, że słowo „dyngus” pochodzi od niemieckiego „dingen”, co oznacza „wykupywać się”. Z dyngusem wiązał się zwyczaj składania darów kolędnikom dyngusowym. W Małopolsce gdzieniegdzie przetrwał ten zwyczaj jako Pucheroki. Słowo „śmigus” może być daleką pochodną słowa „Schmackostern” (smakować, smagać). Dziś śmigus-dyngus w Poniedziałek Wielkanocny, zwany przez to Lanym Poniedziałkiem, polega na oblewaniu innych wodą i jest daleki od pierwotnych obrzędów. Słowianie okazywali radość z odejścia zimy i nadejścia wiosny, a oblewanie kobiet wodą i smaganie świeżymi witkami miało związek z płodnością.
Magia Marzanny
Częścią Jarych Godów były obrzędy, które dziś przypadają w innym czasie. Słomiana kukła nazywana Marzanną była Panią Śmierci i Ponurego Oblicza Natury. Dzisiaj kojarzymy ją raczej z dziecięcą zabawą w szkole czy przedszkolu, gdy dekorowaliśmy nasze własne kukiełki, by potem utopić je w rzece. Mało z nas zdaje sobie sprawę z powagi tego rytuału. Topiąc ją w trakcie hucznego obrzędu odganiano zimę, a wraz z nią jej ciemność, chłód i wszystko to, co złe. Z topieniem Marzanny są też związane pewne przesądy. Gdy Marzanna już trafi do wody, nie wolno jej dotknąć, bo uschnie ręka. Jeżeli nie chcemy chorować, to wracając z topienia Marzanny, nie oglądamy się za siebie. A jeżeli ktoś się potknie lub przewróci, jest to zwiastunem śmierci w ciągu najbliższego roku. Nasze kukły robiło się ze słomy, a w Ukrainie Marzannę piecze się z ciasta. Może to jest pomysł na tegoroczne święta, aby odgonić wszystko, co złe?
Tchnienie nowości
Nawet wyśmiewane w internetach „mycie okien dla Jezuska” jest zwyczajem zaczerpniętym od naszych przodków. Wymiatamy stare kurze po to, by zrobić w naszym życiu miejsce na tchnienie nowości. Dawniej wierzono, że podtrzymywanie obrzędów sprawia, że koło życia, koło czasu kręci się nadal, bez przeszkód, przynosząc urodzaj i dobrobyt. Choć wiemy, że że wiosna nadejdzie niezależnie od naszych działań, warto wykorzystać najstarsze wspólne obrzędy, aby wspólnie czerpać siłę z odwiecznego rytmu przyrody i z bycia razem. Pomimo takich różnic jak język czy alfabet nasze tradycje pokazują, że naprawdę pochodzimy od jednych przodków i faktycznie jesteśmy bratnimi narodami. (Julia Ciepela)