To książka na cześć współczesnej meksykańskiej kobiety, hiszp. mujer (czyt. muher – czy zauważasz tu podobieństwo do akronimu MuHER, którym teraz się komunikujemy? To nie może być przypadek!). Kobiety maksykańskiej żyjącej w świecie maczyzmu, w świecie totalnie andorcentrycznym, w którym jej potrzeby nie są przez nikogo brane pod uwagę.
To poruszający zbiór reportaży o kobietach, matkach, żonach, aktywistkach, szamankach, prostytutkach… O Meksyku jakiego nie znałam, choć być może odrobinę doświadczałam i podskórnie przeczuwałam, że istnieje, kiedy mieszkałam tam kilka miesięcy.
Sytuacje w których meksykański mężczyzna nie zwraca się do mnie bezpośrednio tylko do mojego partnera, choć to ja pytam, kiedy wydaje resztę mojemu partnerowi, choć to ja płacę były na porządku dziennym. Było to dla mnie głównie niewygodne, niezrozumiałe, zrzucałam to na różnice kulturowe.
Czytając tę książkę zrozumiałam, jak wiele rzeczy i niuansów mi umykało. Jak bardzo pobieżnie i turystycznie tam byłam, pomimo, że na tamten czas wydawało mi się, że wychodzę z wygodnej turystycznej bańki. Nie wiem, czy miałabym jakąkolwiek sprawczość, aby jakkolwiek wpłynąć na te sytuacje, ale wierzę, że samo zauważenie i mówienie o tym ma już ogromne znaczenie. Jest to dla mnie pewnego rodzaju lekcja z… podróżniczej empatii.
Aneta Pawłowska