Słowo „patriotyzm” niektórych razi, jest odbierane jako zużyte, wyświechtane, pozbawione znaczenia. Jednak ten temat wraca do nas, nieważne czy mówimy „patriotyzm, ojczyzna, Polska” czy „ten kraj”. Zobaczmy zmagania z kwestią tożsamości narodowej od zaborów do III RP na przykładzie rodziny Kossaków.
Patriotyzm “panoramiczny”
Obraz patriotyzmu jako szaleńczej i najczęściej samobójczej szarży, bohaterskiej i z fantazją lecz niekoniecznie skutecznej, zawdzięczamy nie tyle twórczości Wojciecha Kossaka ile temu, w jaki sposób została ona później wykorzystana. Pamiętajmy, że Wojciech Kossak malował w Berlinie dla niemieckiego cesarza, był doceniany i popularny, a na powrót do Krakowa namówiła go żona. Równolegle, dla uczczenia stulecia Insurekcji Kościuszkowskiej, razem z Janem Styką stworzył Panoramę Racławicką – malowidło eksponowane we Lwowie w specjalnie zaprojektowanym budynku, otaczające zwiedzającego z każdej strony. Ówczesny efekt dla widza możemy porównać z dzisiejszymi googlami VR lub kinem 3D. Dzieło było nieprawdopodobnie wręcz popularne, odpowiadało nastrojom, wpisywało się w potrzeby. Wojciech Kossak pisał ze Lwowa, że „wszyscy go znają i kochają”, a w ciągu jednego dnia zwiedziło „Panoramę” rekordowe 2500 osób. Od 1985 roku malowidło jest eksponowane we Wrocławiu, i w ciągu dwóch lat odwiedził je milion osób, przez kolejnych 11 lat – 3 miliony, i w kolejnych 6 latach kolejny milion. Nadal dużo, lecz wyraźnie mniej. Zmienia się też odbiór tego dzieła. Dziś jest to dla nas świadectwo epoki w której żył twórca, a nie wyraz upamiętnienia Powstania Kościuszkowskiego i mitycznego zbratania szlachty i chłopstwa.
Legenda ułana
Wojciech Kossak swoją twórczością odpowiadał na ówczesne nastroje, żaden artysta nie tworzy w próżni – podkreślam tę oczywistość, gdyż czasami jest pomijana, gdy mówimy o malarstwie historycznym. Bitwę pod Olszynką Grochowską, upamiętnioną przez Wyspiańskiego w dramacie „Warszawianka”, utrwalił na płótnie razem z legendą Powstania Styczniowego. Ostatnia w historii szarża ułańska, z roku 1915 w bitwie pod wsią Rokitno, też znalazła się na jego obrazie malowanym w latach 1933-34. Szarża była ostatnią również z tego powodu, że z 64 ułanów poległo 58. Ich zwłoki ekshumowano i powtórnie pochowano z państwowymi honorami pod wzniesionym dla nich pomnikiem na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Obok bezdyskusyjnej odwagi ułanów warto zauważyć, jak zostali wykorzystani w politycznym i propagandowym przekazie. Choć szarża nie miała decydującego znaczenia ani dla tej bitwy, ani wojny, słyszeli o niej wszyscy czytający gazety w Dwudziestoleciu. Odniesienia do bitwy pod Rokitną znajdziemy w wielu działach – od wierszy Krzysztofa Kamila Baczyńskiego po pieśń “Czerwone maki na Monte Cassino”. Od tamtej pory minęło 100 lat i dziś możemy zobaczyć w tym zjawisko historyczne, jeden z wielu faktów naszej historii. Ułani są faktem, ich legenda również.
Dziewczyna i żołnierz
Inaczej temat żołnierza podjęła córka Wojciecha Kossaka. Maria Pawlikowska-Jasnorzewska w wierszu „Dziewczyna mówi” zestawia postać takiego bohaterskiego chłopaka, wychowanego na legendzie ułanów i idącego w bój, z jego rówieśnicą, która zostaje w czasie wojny w mieście. Pod względem literackim wiersz się nie wyróżnia, dzięki czemu mógł trafić do każdego odbiorcy, nawet takiego, który miał mniej do czynienia z literaturą współczesną. Poetka pokazuje, czym jest wojna dla żołnierza i dla młodej kobiety, i jak bardzo zbieżne są ich losy. „Koledzy jesteśmy w tej wojnie”- pisze. Warto też zauważyć, że rozwijanie literatury w danym języku jest patriotyczne nawet w najbardziej stereotypowym rozumieniu tego pojęcia. Zobaczmy tu jeszcze rozwijanie własnego, twórczego potencjału i mamy inny przekaz, bardziej uniwersalny, bardziej otwarty.
Anarodowa, zagrzewająca do walki
Siostra Marii Pawlikowskiej Jasnorzewskiej, Magdalena Samozwaniec, miała opinię anarodowej i areligijnej. Nie odpowiadało jej życie żony dyplomaty, zostawiła męża na placówce w Rumunii i wróciła do Polski – do domu. W czasie II wojny światowej pisała, że ma nadzieję, iż nasi „…rozłożą Niemców na obie połówki dupska”. Jej przykład uczy, żeby odchodzić od etykietowania i ferowania łatwych wyroków, żeby nie oceniać: to była patriotką czy nie była? Można to przenieść też na grunt innych ocen, np.feminizmu: skoro odżegnywała się od określenia i środowiska, ale sama zarabiała i decydowała o sobie, no to była feministką czy nie była? Potrzeba zadawania takich pytań i rysowania podziałów więcej mówi o zadających pytanie niż o danej osobie.
Willa “Kossakówka” jako dobro wspólne
Po wojnie to Magdalena Samozwaniec doprowadziła do ochrony Kossakówki: to dzięki jej staraniom willa została wpisana do rejestru zabytków i objęta ochroną, czyli po prostu przetrwała do naszych czasów, co w sąsiedztwie przejścia podziemnego pod jedną z głównych arterii miasta i domu handlowego bynajmniej oczywiste nie było, nie tylko w PRL. Ta pamięć, ta ochrona dziedzictwa nie tylko rodzinnego, też jest godna uwagi i docenienia. To też patriotyzm, jeśli już musimy to zjawisko nazwać inaczej niż odpowiedzialną postawą, łączącą przeszłość i przyszłość, z uważnością na bieżącą sytuację i zapobiegliwie wybiegającą w przyszłość.
Coś więcej niż rodzina
Z kolei ich kuzynka Zofia Kossak-Szczucka była nie tylko autorką powieści historycznych o polskiej przeszłości. W czasie II wojny światowej pisała odezwy, manifesty i treści, które miały wpływać na mieszkańców Warszawy: podnosić na duchu lub zachęcać do pomocy Żydom. Ta sama pisarka wcześniej porzuciła warszawską szkołę artystyczną, gdyż w jej odczuciu za dużo w niej było „żydostwa”. Mamy cytaty i możemy łapać za słowa – możemy też zobaczyć zmianę postawy i przede wszystkim konkretne działanie: założenie Rady Pomocy Żydom “Żegota”, działalność konspiracyjną, ryzykowanie zdrowiem i życiem, odwagę. Po II wojnie światowej pisarkę z jednej strony namawiano do powrotu, z drugiej – do pozostania na emigracji, aby komunistyczne władze nie mogły propagandowo wykorzystać jej popularności. Zdecydowała się na powrót do swoich czytelników. I „robiła swoje”, przy tym samym biurku pisała powieści i prośby o dodatkowy przydział węgla ze względu na siedzący charakter wykonywanej pracy. Planowała stworzyć cykl „Dziedzictwo” o swojej rodzinie, korzeniami sięgający czasów powstań narodowych. Ostatecznie, zamiast losów rodziny, napisała wraz z mężem powieści o bardziej uniwersalnych bohaterach. Czy, jeśli mówimy o pokoleniu pradziadków i dalej, więzy krwi mają aż takie znaczenie, czy nie jest to po prostu cykl o przeszłości naszego kraju? – to pytanie zawsze zostaje otwarte, bo każdy z nas inaczej czuje więź z przeszłością i z miejscem, w którym żyje.
Posthumanizm Simony Kossak
A patriotyzm to nie tylko przeszłość. „Nie zgadzamy się na traktowanie naszej Ziemi Ojczystej jak cudzego przedsiębiorstwa postawionego w stan likwidacji” – mówiła Simona Kossak. Wyrastała w cieniu uzdolnionych krewnych i pod presją ogromnych oczekiwań, najbardziej ceniła ciotkę Zofię Kossak-Szczucką za założenie „Żegoty” i pomoc Żydom (a być może też za trudne życie gospodarskie w Polsce przed wojną oraz po wojnie na farmie w Kornwalii, skąd Zofia w listach opisywała życie swoich owiec). Simona w Polsce była prekursorką ochrony przyrody oraz popularyzacji ochrony przyrody na taką skalę. Została profesor nauk leśnych, zamieszkała w leśniczówce w Białowieży, a jej audycje radiowe gromadziły rzesze fanów. Dla całego pokolenia kobiet była bohaterką i inspiracją. Dziś możemy jeszcze szerzej patrzeć na jej dzieło i analizować je z perspektywy posthumanizmu, a nie „tylko” patriotyzmu”. Gdy myśli się o człowieku w kontekście całej przyrody, wielkie słowo „patriotyzm” okazuje się nagle za małe.
A dziś?
Skoro ten temat do nas wraca to znaczy, że jest dla nas ważny, nawet jeśli uwiera. Współcześnie nasz polski patriotyzm może oznaczać szkolenia z pierwszej pomocy, obywatelskie nieposłuszeństwo, działania społeczne, sieciowanie zmiany, samopomoc dziewczyńską, wszelką solidarność nazywaną też budowaniem spójności społecznej, i edukację. I ciągłe przypominanie, że nie ma czegoś takiego jak abstrakcyjny „silny kraj”, jest tylko wewnętrzna siła każdej osoby, która ten kraj z jakiś względów uzna za swój. Jesteśmy tu u siebie i mamy prawo czuć się tu dobrze, bezpiecznie, szczęśliwie. Nie tylko od święta.
ZO-Z
#herstoriawewtorek #dziejesięherstoria