„Lalka” jest jedną z niewielu książek, które niezmiennie trwają w kanonie lektur mimo kolejnych d/reform edukacji. Wątek zdradzieckiej Łęckiej trafił do popkultury i memów, na cześć Wokulskiego ogłoszono nawet „stanisławki” czyli dzień nieszczęśliwie zakochanych, w wigilię walentynek, 13 lutego. Dziś, po krytycznym, postkolonialnym odczytaniu „W pustyni i w puszczy”, po wnikliwej analizie androgynicznych kobiet w „Trylogii”, pora uważnie przeczytać także „Lalkę”. Czy Łęcka dobrze wybrała i czy w ogóle miała wybór?
Oczami Wokulskiego
Bolesław Prus tak mistrzowsko posługuje się mową pozornie zależną, że czytelnicy nawet nie zauważają, że cała ocena postawy panny Izabeli jest pisana z perspektywy Wokulskiego. Jako zdradzony narzeczony wpadł w uzasadnioną rozpacz, stracił cel, złudzenia i zaufanie. Jednocześnie trudno mówić o tym, że Izabela świadomie go wybrała lub wręcz – że miała wybór. W powieści Wokulski pojawia się jako osoba dopiero w czwartym rozdziale, choć mowa o nim jest od pierwszego zdania. Tak samo w życiu Izabeli: on już był obecny, choć ona jeszcze go nie dostrzegała.
„Gołąb wychodzi na spotkanie węża”
W szóstym rozdziale autor opisuje niepokój: Łęcka miota się w swoim gabineciku, przekłada przedmioty, nie może się skoncentrować, czuje niepewność i analizuje, skąd się wziął ten cały Wokulski. A on krok po kroku realizował plan, zdobywał pieniądze, wykupywał jej dobra tak, że z czasem uzależnił jej ojca i ją ekonomicznie. Dziś nazwalibyśmy to stalkingiem i przemocą ekonomiczną. Co ważne, Wokulski zdaje sobie z tego sprawę i sam szuka sposobów, aby ojciec Izabeli mógł zarobić na tych operacjach, a nie po prostu został przez Wokulskiego zlicytowany. Stąd sztuczne podbijanie ceny kamienicy i zakup przez podstawioną osobę. Kłamstwo miało krótkie nogi, upokorzenie było tym większe. Czy któraś panna chciałaby z własnej woli poślubić człowieka, który publicznie upokorzył ją i jej ojca?
Jak obliczyć procenty?
Izabela nie zdawała sobie sprawy ze swojej tragicznej sytuacji materialnej. Wymowna jest scena, gdy usiłuje dowiedzieć się czegoś w tej sprawie od ojca i okazuje się, że nie umie obliczać procentów. Brakuje jej podstawowej wiedzy z matematyki i ekonomii, w zestawieniu z panią Stawską, która uczyła się buchalterii i pracuje jako księgowa, Łęcka wydaje się zupełnie nieprzygotowana do życia w społeczeństwie i wzbudza tym odrazę. Zarazem nie ma żadnego sposobu, aby te braki nadrobić. Wszak zapytała ojca, a on ją zbył.
W czasach sprzed siostrzeństwa
Skoro nie ojciec, to może mogły ją wesprzeć inne dorosłe kobiety? Panna Izabela nie ma przyjaciółek, ma co najwyżej rywalki. Kobiety dookoła niej obserwują, oceniają, obmawiają. Nie ma żadnego udanego małżeństwa ani związku. Symptomatyczny jest brak matek – tak Łęckiej, jak i Wokulskiego. Owdowiała prezesowa Zasławska, która z racji wieku pełni funkcję nestorki, babki, wspomina młodzieńcze zauroczenie wujem Wokulskiego. Samo to wspomnienie kładzie cień na jej późniejszym życiu z prezesem. Publiczne wspomnienie pierwszej miłości po śmierci męża prowokuje pytania o to, na ile to małżeństwo było uczciwe i wierne. Łęcka może z tego przykładu wyciągnąć nie tylko wniosek, że Wokulscy są wspaniali i warto się nimi zainteresować na przekór uprzedzeniom klasowym, lecz także – że warto iść za głosem serca, a nie powszechnych podpowiedzi. Ją publicznie wszyscy nakłaniają do związku z Wokulskim, „zwłaszcza w jej sytuacji” materialnej i w tym wieku. Takie namowy obrzydziłyby każdego kawalera.
Small talk w XIX-wiecznej Warszawie
Wokulski o Izabelę zabiegał, co nie znaczy, że liczył się z jej uczuciami. Gdy pierwszy raz przyszedł na proszony obiad, w myślach nie dość, że rozbierał ją wzrokiem, to jeszcze wyceniał każdy fragment jej garderoby. Przy posiłku dał popis złych manier, aby zszokować gospodarzy. Do tego obudował swoje zachowanie wymyśloną opowieścią, tak aby wyrażali zaciekawienie. Pod względem literackim jest to majstersztyk: autor obnaża miałkość tego, co dziś nazywamy small talk. Na poziomie zachowania jest to skandaliczne: człowiek w gościach zachowuje się grubiańsko i kpi z osób, które przyjęły go do stołu i prowadzą z nim kulturalną rozmowę. Która panna po takim obiedzie chciałaby wydać się za owego kawalera?
“Trzy pokolenia”
„Kawalera”, to określenie zawiera pewną obietnicę młodości. Izabela ma lat 25, Wokulski – 45, Tomasz Łęcki – 60, czyli pan Stanisław jest bliżej ojca niż córki. To z ojcem dyskutuje, umawia się, wchodzi w spółkę. Mimo że jest młodszy od barona, nadal dla panny Izabeli należy do starszego pokolenia. Roboczy tytuł powieści to „Trzy pokolenia”, a najmłodszy z głównych bohaterów, czyli Ochocki, ma lat 27. Czyli nawet mężczyzna młodszy o pokolenie od Wokulskiego jest starszy od panny Izabeli. Współcześnie podśmiewamy się z Leonarda di Caprio, który w wieku 48 lat umawia się z kobietami, nie przekraczającymi 25 wiosen. Wokulski z opisu Bolesława Prusa mimo niewątpliwych zalet nie dorównuje współczesnemu aktorowi, czy więc można dziwić się pannie Izabeli, że nie była zachwycona takim absztyfikantem?
Ostatni bastion niezależności
Wokulski Izabelę osacza ekonomicznie, zdobywa rozgłos w całym jej środowisku, aż doprowadza do celu – do zaręczyn. Izabela nie ma wyjścia. Nie wiadomo, co oznaczałaby odmowa, gdyż trudno ją sobie nawet wyobrazić. W takiej sytuacji jedyne, czego Izabela może mu nie dać, jedyne, czego może odmówić – to uczucie. Ten opór w przedziwny sposób świadczy o jej autonomii. Jest to drobny ślad niezależnego myślenia. Dodajmy że jedyny, poza pójściem do klasztoru w finale powieści. Wcześniej jej zdanie się nie liczyło, dla nikogo – dla Wokulskiego też nie.
Horyzonty szersze niż buduar
Przez całą powieść patrzymy na Łęcką z punktu widzenia Wokulskiego: narrator opisuje jej bezdyskusyjną, nieskazitelną urodę, a poza tym traktuje ją protekcjonalnie, z góry. Mimo że jest dorosła, to nie jest samodzielna, gdyż brakuje jej praktycznej wiedzy i umiejętności oraz horyzontów szerszych niż buduar. Tak widzi ją narrator i tak widzi ją Wokulski: w żadnym miejscu jej nie ceni, nie pyta o zdanie, nie jest zainteresowany nią jako osobą. W ten sposób oczywiście ma wybrzmieć przesłanie powieści, ale na poziomie faktów relacja jest opisana jako wyjątkowo odpychająca. Mimo całego wdzięku panny Izabeli, Wokulski pokochał nie ją, tylko swoje o niej wyobrażenie. Nawet gdyby miała mu coś do zaproponowania, on nie próbował tego znaleźć ani poznać.
Wokulski ofiarą?!
Czy w „Lalce” jest przemoc seksualna? Tak, ale to nie panna Izabela jest jej ofiarą. Ona jest poszkodowana przez skostniały system, konwenanse i brak odpowiedniej edukacji. Natomiast młody Wokulski podjął wszelkie próby wybicia się na niezależność: pracował, dawał się ośmieszać, studiował, uczył się po nocach… i głodował bez pracy i perspektyw. Mimo całego wysiłku i niewątpliwych talentów okazało się, że jedyne, co może mu zapewnić byt, to małżeństwo ze znacznie starszą wdową po Minclu. Panowie ze śmiechem wspominają, jak Wokulski, siedząc w sklepie i słysząc nawoływanie żony, niechętnie decydował się iść do niej na górę. Póżniej z żalem mówił, że „wydał się” za nią, że nie miał wyboru. Tak oto mamy w literaturze polskiej dzieło znacznie wyprzedzające swoje czasy. Tak, mężczyzna też może być ofiarą systemowej przemocy seksualnej.
Koniec subtelności
W „Lalce” przemoc seksualna niejedno ma imię. Jak dowiadujemy się z listu Węgiełka, Starski na zawsze złamał życie Mariannie: nawet wyrwana z nierządu, nauczona zawodu i wydana za mąż, nie może zbudować szczęśliwej więzi z mężem, bo traumy nie da się wyleczyć, a cierpienie rozlewa się też na współmałżonka. Z drugiej strony w Paryżu Wokulski „oddawał się rozpuście”, co ma podkreślać jego ogromną rozpacz. Czyli korzystanie z nierządu jest akceptowalne, o ile nie sprowadza się nikogo na tę drogę? Najbardziej przemocowa sytuacja ma miejsce pod koniec powieści, gdy Wokulski chwyta wdowę Wąsowską. Ta kobieta jest ukazana jako bogini seksu – kasztanowe (czyli rude) włosy, ubrania w odcieniach czerwieni, jako jedyna kobieta w powieści tryska zdrowiem, energią i siłą witalną. Jej wdowieństwo oraz młody wiek językiem epoki wprost wskazują na doświadczenie seksualne. Wokulski wcześniej gardził jej oczywistymi propozycjami, a tu sięga po ordynarną siłę na potwierdzenie swoich racji. Niezależnie od argumentów i ich ewentualnej słuszności, ta sytuacja wykracza poza dozwolone zachowania. Oto Wokulski przestał silić się na subtelności. Może to lepiej dla panny Łęckiej, że ostatecznie trafiła do klasztoru. I że był to wybór, którego sama dokonała.
“Lalka” poza kanon lektur, czy do kanonu literatury światowej?
Czy dziś czytać „Lalkę” na nowo, czy usunąć ją z kanonu? Może wprowadzić na „indeks ksiąg zakazanych”, aby ponownie wzbudziła zainteresowanie? Bolesław Prus celowo stosował język przeźroczysty, czyli taki, który jest czytelny mimo upływu czasu. Czytając tę powieść z perspektywy herstorycznej, widzimy to, co dla pisarza było niewidzialne: osaczenie ekonomiczne kobiet, brak ich wzajemnego wsparcia, brak perspektyw innych niż małżeństwo, nawet brak samodzielnie myślących bohaterek. Obecnie pomysły na odbudowę kraju po Powstaniu Styczniowym, w realiach zaborczych, nie są już dla nas najważniejsze. Za to nadal napotykamy na rozpacz, która pcha do samobójstwa, nieszczęśliwą miłość oraz niewidzialne, społeczne ograniczenia. Kobiet i mężczyzn, bogatych i mniej bogatych, szczęśliwych i zrozpaczonych – wszystkich. Uważna lektura „Lalki” pozwala nam dostrzegać ich także poza literaturą.
(Zofia Ozaist-Zgodzińska)