Izabela z Czartoryskich Działyńska: kolekcjonerstwo na poważnie, paryscy specjaliści i muzeum na odludziu

Choć kolekcjonowanie dzieł sztuki bywa hobby na marginesie głównej życiowej działalności, to dla Izabeli z Czartoryskich Działyńskiej gromadzenie i opracowywanie zbiorów stało się sensem życia. Izabela – wnuczka Izabeli Czartoryskiej, twórczyni kolekcji w Puławach – zupełnie inaczej niż babka traktowała zbiory. Dla niej głównym kryterium wyboru egzemplarzy do kolekcji była ich wartość nie sentymentalna, lecz artystyczna i naukowa. Do dziś możemy podziwiać – niestety rozproszone – dzieła z jej kolekcji.

Polka Paryżanka

Elżbieta Czartoryska używała imienia Iza, tego samego, które nosiła jej babka, Izabela z Flemingów Czartoryska – kolekcjonerka dzieł sztuki i pamiątek narodowych zbieranych w Puławach. Urodziła się w Warszawie, ale wychowała w Paryżu, w Hôtel Lambert, gdzie rezydowała rodzina Czartoryskich wraz z wywiezioną z kraju kolekcją. Pałac stanowił ważny ośrodek myśli politycznej i życia kulturalnego Poloni skupionej wokół ”niekoronowanego króla Polski”, Adama Jerzego Czartoryskiego, syna Izabeli i ojca Izabeli-Elżbiety.

Paryski sznyt

Izabela była wszechstronnie uzdolniona: muzycznie, plastycznie, a przede wszystkim językowo. Aktywnie uczestniczyła w życiu stolicy sztuki, gdzie właśnie kształtował się nowoczesny rynek sztuki i antykwaryczny. Drukowano katalogi aukcyjne i publikowano opracowania kolekcji. W Europie powstawały publiczne kolekcje sztuki, trwały dyskusje o sposobie ich eksponowania i dokumentowania. Korzystali na tym też prywatni kolekcjonerzy. Doradztwo i obracanie sztuką zaczynały być zawodem.

Pasja na całe życie

Jeszcze jako nastolatka Izabela dokonała pierwszych zakupów w paryskich antykwariatach. Ponieważ miała sprecyzowane zainteresowania, nie były to zakupy przypadkowe: nabyła ryciny Albrechta Dürera i Lucasa van der Leyden oraz współczesną im rzeźbę drewnianą z warsztatów dolnoreńskich. Stale się dokształcała, dbała o odpowiedni dobór doradców, których grono poszerzała właściwie przez całe swoje długie życie. Należeli do niego najwybitniejsi specjaliści tamtych czasów, z kustoszami Luwru włącznie. Na przestrzeni dekad z jej zakupów powstawała wysokiej klasy kolekcja, zasadniczo różna od gromadzonej przez babkę.

Dwie Izabele i dwie kolekcje

Kolekcja z Puław miał bardzo silne zabarwienie narodowe, była „skarbnicą pamięci”, tymczasem Izabela (druga) stawiała swoim zbiorom inne cele. Chciała, aby jej kolekcja była nowoczesna, gromadzona zgodnie z aktualną wiedzą z historii sztuki, aby miała wartość naukową. Dzięki takiemu podejściu dzieła z jej jej kolekcji były szeroko znane i często publikowane: zarówno na łamach prestiżowej „Gazette des Beaux-Arts” jak i w formie luksusowego wydawnictwa „Collections du Château du Gołuchów” redagowanego latach 1897-1899 przez światowej sławy specjalistów Wilhelma Froehnera i Émila Moliniera. Kolekcja była też wystawiana, między innymi na wystawach światowych.

Kolekcja sztuki, nie malarstwa

Kiedy myślimy o kolekcji sztuki, najczęściej mamy na myśli galerię obrazów, tymczasem Izabelę interesowały inne dziedziny. Kolekcjonowała głównie grafikę (starannie wybierając najlepsze odbitki), emalie średniowieczne, zabytki rzemiosła artystycznego starożytności i średniowiecza. Obrazy kupowała sporadycznie, właściwie wyłącznie po to, by ozdobić ściany rezydencji.

Zakupy zdalne

Kiedy po zamążpójściu Izabela przeprowadziła się na ziemie polskie (pod zaborem pruskim), jej kontakt z paryskim rynkiem antykwarycznym został utrudniony. Korzystała z drukowanych katalogów aukcji i ze wsparcia przyjaciół. Jej prawą ręką była wychowanka i ulubienica Hôtel Lambert, Marie Joséphine Rousset. Podzielała zamiłowania Izabeli, śledziła rynek, doradzała zakupy, często dokonywała ich jako pełnomocniczka. Nawet kiedy grono doradców Izabeli było liczne i mocno wyspecjalizowane, głos Josephine Rousset nadal był dla kolekcjonerki bardzo ważny, często decydujący. 

Małżeństwo rodów

Polski nie było na mapie. Wciąż toczono dyskusje o możliwości wybuchu i szansach powodzenia kolejnego powstania, o możliwych sojuszach zagranicznych, o kształcie Polski suwerennej. Siły propolskie ścierały się nie tylko z siłami antypolskimi, ale trwały też napięcia pomiędzy poszczególnymi obozami dążącymi do odzyskania niepodległości. W tych warunkach dwóm ważnym na scenie politycznej graczom: Adamowi Jerzemu Czartoryskiemu, ojcu Izabeli, i Tytusowi Działyńskiemu, który miał syna Jana, zamarzył się sojusz domów dla dobra Polski. To, że żadne z dzieci nie chciało słyszeć o ślubie, nie miało znaczenia. Zostali mężem i żoną. Dodajmy – mężem i żoną o rozbieżnych wyobrażeniach na temat dróg do niepodległości i kształtu wolnej Polski.

Sztuka łagodzi obyczaje

Paradoksalnie fakt, że Izabela i Jan mieli niechętny stosunek ślubu, mógł pomóc ułożyć im wzajemne relacje. Mieli zupełnie inne charaktery, za to łączyło ich wielkie i szczere zamiłowanie do sztuki. Jan jako kolekcjoner swoją uwagę kierował głównie na antyczną ceramikę, z czasem także broń, książki i ciekawe okazy botaniczne. O ile w okresie narzeczeństwa dochodziło do „scen”, o tyle z czasem nauczyli się żyć ze sobą. Wiele wskazuje na to, że pod koniec życia łączyła ich pełna oddania przyjaźń.

Ogień i woda

Izabela była światowa, żądna wiedzy, towarzyska, dumna ze swojego arystokratycznego pochodzenia, a zarazem niesłychanie praktyczna. Doskonale potrafiła zarządzać majątkiem. Jan był typem marzyciela-romantyka o socjalistycznych skłonnościach. Całe życie marzył o wielkim czynie, inicjował liczne śmiałe projekty, z których wiele kończyło się fiaskiem na skutek pominięcia czynników praktycznych przedsięwzięcia, w tym braku pieniędzy. Jan potrafił włożyć olbrzymie (często pożyczone) kwoty w realizację śmiałego planu, którego ostatecznie nie udawało się zrealizować. A długi zostawały.

Osobna kasa

Ze względu na różnice w zdolnościach zarządzania pieniędzmi, intercyza bez wątpienia okazała się dobrym rozwiązaniem. Kiedy Jan potrzebował pieniędzy, by wesprzeć Powstanie styczniowe, pożyczył je między innymi od żony, a kiedy przyszło do zwrotu wyłożonej sumy – rozstał się ze swoją wspaniałą kolekcją waz antycznych, która powiększyła zbiory Izabeli.

Gołuchów

Nie tylko kolekcja przeszła na Izabelę, także siedziba małżonków w Gołuchowie. Pałac z ogrodem, zakupiony dla Jana przez ojca, stał w znacznej odległości od większych szlaków komunikacyjnych, na istnym odludziu. Izabela początkowo miała mieszane uczucia wobec tego miejsca. „Gołuchów wygląda jak siedziba niedużej kasztelanii w średniowieczu po ataku i złupieniu” – pisała do ojca. Jednak z czasem nie tylko ukształtowała pałac zgodnie ze swoimi upodobaniami, ale też szczerze pokochała.

Raj na ziemi…

Młodzi państwo Działyńscy dołożyli wielu starań, by przekształcić zrujnowany zamek w piękny pałac nawiązujący do architektury francuskiej. Stał się on nie tyle siedzibą rodową (małżonkowie mieszkali w przebudowanej gorzelni), co oprawą architektoniczną dla kolekcji. Dla malowniczego pałacu oprawę stanowił natomiast starannie rozplanowany ogród i park, który był przedmiotem troski i miłości przede wszystkim Jana. Nawet podczas przymusowej emigracji po Powstaniu Styczniowym, kiedy Gołuchów znajdował się pod zarządem administracji pruskiej ( objęty sekwestrem), Jan wciąż myślał o parku i dbał o niego jak mógł. Kiedy udało mu się zdobyć nasiona cennych gatunków, przesyłał je do zasadzenia w parkach gołuchowskim i drugim, odziedziczonym po ojcu, kórnickim.

…światowe muzeum na odludziu

Izabela sprowadzała z różnych stron Europy, głównie z Francji i Włoch, elementy architektoniczne, które następnie wkomponowywała w bryłę budynku. Trzeba zaznaczyć, że zmysł kompozycyjny miała niebywały i całość stanowi spójną i harmonijną całość, która do dziś budzi zachwyt.

Zbiory miały być dostępne, przede wszystkim dla badaczy. Opracowywali je między innymi Jean de Witte i Wilhelm Froehner. Sposób prezentacji odzwierciedlał współczesne tendencje ekspozycyjne, które bardzo interesowały zaprzyjaźnioną z Edmondem du Sommerardem (synem założyciela paryskiego Musée Cluny), Izabelę. Kolekcja spełniała swoją rolę, gościł tu m.in. Marian Sokołowski.

Brak sukcesora

Państwo Działyńscy nie mieli dzieci, dlatego kwestia dziedziczenia wspaniałej kolekcji wraz z jej imponującą siedzibą stanowiła wyzwanie. Zgodnie z zapisem intercyzy, w sytuacji bezdzietnej śmierci majątek każdego z małżonków wracał do jego rodziny. Izabeli bardzo zależało na tym, by dzieło jej życia – kolekcja – nie została rozproszona. Podjęła starania o utworzenie ordynacji, ostatniej, na której powstanie wyrazili zgodę Prusacy. Po blisko 20 latach udało jej się osiągnąć cel. W praktyce oznaczało to, że majątek nie będzie dzielony między spadkobierców, lecz powierzany jednej osobie – ordynatowi. Co ciekawe, ze sprawowania tej funkcji wykluczyła kobiety.

Cena sukcesu

Jednak w sytuacji krytycznej, wobec wybuchu II wojny światowej, to kobieta, Maria Ludwika Czartoryska, zadbała o ratowanie kolekcji. Zarządziła ewakuację najcenniejszych eksponatów z Gołuchowa do Warszawy, gdzie zostały zamurowane w bezpiecznym miejscu. Wywiozła też wszystkie katalogi dzieł, by utrudnić okupantom weryfikację, które dzieła są na miejscu, a których brak. Ze względu na olbrzymią wartość i fakt szerokiego upowszechnienia kolekcja gołuchowska była przedmiotem szczególnego zainteresowania najeźdźców. Nie udało się uniknąć grabieży, a jedynie ją opóźnić, dzięki czemu zbiory w mniejszym stopniu zostały rozproszone.

Kolekcja dzisiaj

Dziełem życia Izabeli był Gołuchów i znajdująca się tu kolekcja – jedna z nielicznych polskich kolekcji tego czasu stojących na światowym poziomie. Obecnie jej zbiory, niekompletne (część dzieł stanowi stanowi straty wojenne), znajdują się w kilku polskich muzeach narodowych, a tylko część z nich została na zamku w Gołuchowie. Cień babki, twórczyni kolekcji “pamiątek narodowych”, przyćmiewa postać silnej, stanowczej i światłej Izabeli z Czartoryskich Działyńskiej, która zarządzała zbiorami zgodnie z dostępną jej wiedzą z historii sztuki. Na koniec oddajmy jej głos:

Na zamku w Gołuchowie w powiecie pleszewskim umieściłam zbiór dzieł sztuki różnego rodzaju, który zbierałam w długim lat szeregu. Życzeniem jest moim, aby te dzieła sztuki się nie rozproszyły i aby zbiór ten zachował się pełny i cały po wieczne czasy. Spodziewam się, że zbór powyższy ogółowi pożytek przyniesie, wywołując i podnosząc upodobania do sztuki i zmysł piękna; oglądanie tych zbiorów ma być dostępne dla każdego, pragnącego znaleźć tam źródło pomocnicze do badań naukowych i w zakresie sztuki.

(Dn, artinpoland.eu)

#herstoriawewtorek #dziejesięherstoria