„Edukacja to zbędny luksus” – Maria Zientara-Malewska nigdy nie dała wiary temu stwierdzeniu, przyczyniając się znacznie do kształcenia wielu wiejskich kobiet na terenie Warmii i Mazur. Dlaczego nie słyszymy o niej w kontekście innym niż odbudowa Polski Ludowej?
Jeszcze na początku XX wieku przeznaczeniem młodych dziewczyn na warmińskiej wsi była pomoc w obrządku, opieka nad rodzeństwem, robota w polu – wszystko, tylko nie ,,zbędny luksus”, za jaki uważano edukację kobiet. Wówczas do zdobycia zaplecza naukowego potrzebne było talent, szczęście i determinacja – te cechy nawet dzisiaj nie zawsze są w stanie przebić szklany sufit. Historia ludowej poetki Marii Zientary-Malewskiej jest przykładem nie tylko heroicznej walki o samokształcenie, jaką musiały odbyć kobiety w XX wieku, ale również smutnym dowodem na polityczne zawłaszczenie pisarek i pisarzy przez komunistyczne władze. Twórczyni poezji i prozy, nauczycielka i działaczka społeczna, określana mianem ,,warmińskiej Konopnickiej”, zbieraczka folkloru Warmii i Mazur odbyła własną drogę samorozwoju – od kobiety wiejskiego pochodzenia i osoby o ,,niskiej erudycji i małym zasobie słownictwa” po najbardziej poczytną poetkę całego regionu. Swoją działalnością wspierała przede wszystkim kobiety ze środowiska wiejskiego, z którego sama się wywodziła. Zjawisko zawłaszczania pisarek ludowych przez politykę dotknęło ją do tego stopnia, że dziś rzadko słyszymy o niej w kontekście innym niż nowomowa o odbudowie Polski Ludowej.
“Po niemiecku gadać nie będziewa, bo my sowa Polakami”
Maria Zientara urodziła się w 1894 roku pod Brąswałdem. Wychowała się w domu, w którym obyczaje, mowa i wiara przodków były na pierwszym miejscu. Szczególnie dbała o to jej babka Elżbieta Kraskowa, która – pomimo przykładnego, typowo patriarchalnego modelu rodziny Zientarów – patronowała utrzymaniu dziedzictwa kulturowego, co jej wnuczka praktykowała przez całe późniejsze życie. Maria wychowała się w atmosferze miłości, głębokiego przywiązania do wiary, polskości i do ojczystego języka. Ten rodzaj patriotyzmu, skupiony na tożsamości i kulturowej przynależności, wyrażają słowa jednej z jej nauczycielek:
“Zidzisz, Marychno. Po niemiecku gadać nie będziewa, bo my sowa Polakami. Mowa polska jest naszą mową łojczystą. […] Nasza mowa jest psiękna, a każdy człoziek powinien kochać mowa ojczysta. W domu będziewa tylko gadali po polsku i basta”.
Ta deklaracja, jakże odważna w obliczu postępującej germanizacji regionu Warmii i Mazur, przekonała Zientarę do rozpoczęcia seminarium nauczycielskiego w Braniewie. Czytać po polsku nauczyła ją matka, chociaż po skończeniu szkoły potrafiła pisać tylko w języku niemieckim. Wiodła spokojne, wiejskie życie, pomagając rodzinie w pracy i opiekując się młodszym rodzeństwem. Nie mogła mieć zdania na temat zamążpójścia – wszelkie propozycje odrzucali w jej imieniu rodzice, czekając być może na kogoś lepiej postawionego niż Otton Malewski, który ostatecznie jednak został mężem Marii Zientary. Choć walki w I wojnie światowej ominęły Brąswałd, pracy było więcej ze względu na powołanie do wojska ojca i brata Marii. Do rodziny dochodziły informacje o burzliwych demonstracjach i wiecach w Olsztynie, tłumionych z udziałem wojska. Dla niej najważniejsza była jedna wiadomość i spekulacja – Polska ma odzyskać niepodległość, a Warmia może do niej przynależeć.
Pomimo natłoku codziennych zajęć i braku swobody w lekcjach języka polskiego, Zientara miała w sobie ten upór i wewnętrzną energię, która umożliwia korzystanie z nawet najbardziej nikłych szans danych przez los. Dzięki działalności księdza Barczewskiego edukowała się w tajemnicy przed Niemcami, a swoją naukę opisywała w ten sposób: ,,Jak zwykle w tych czasach na Warmii, i u nas w domu uważano naukę za marnowanie czasu i niepotrzebny luksus. Prace pisemne odrabiałam późnym wieczorem i w niedzielne popołudnia. W tak licznej rodzinie – było nas razem dwanaście osób – trzeba było stale coś cerować, szyć, łatać, robić na drutach, poza tym co tydzień trzeba było prać, a tej bielizny zbierało się niemało. Latem była praca w polu i ogrodzie, a do sąsiadów czy krewnych trzeba było jeszcze chodzić na obrobek”. Warto zastanowić się nad tym, na ile taki pogląd zmienił się w ciągu ostatniego wieku w rodzinach małomiasteczkowych lub gorzej sytuowanych i na ile ta zmiana faktycznie dotyczy kobiet, na których na wspomnianych obszarach wciąż ciążą obowiązki gospodarcze.
Słuchajcie, jak ona pięknie mówi literacką polszczyzną!
Dzięki wychowaniu w duchu patriotycznym przede wszystkim ze strony babki, poetka miała misję, której chciała się poświęcić. Jednakże, aby jej warsztat pisarski mógł przyczynić się do realizacji społecznej misji, jaką sobie obrała, musiała na jakiś czas wyjechać gdzieś, gdzie więcej mówiło się po polsku. Taką propozycję otrzymała od widzących w niej potencjał literacki księży. Kierując się głębokim pragnieniem wolności podjęła decyzję i wyruszyła w podróż ku doskonaleniu siebie. Mimo korzyści, jakie czerpała z pobytu w Krakowie przede wszystkim w kontekście własnej zwiększającej się erudycji, cały czas pamiętała o tych, którzy nie mogą zobaczyć tego, co ona. Wykorzystywała każdy dzień dany jej w mieście tak przesyconym polską historią, której świadectwa dostrzegała na każdym kroku i zapisywała, aby później podzielić się nimi po powrocie. Swoje wrażenia opisywała we wspomnieniach i w wierszu Kraków (opublikowanym m.in. w Gazecie Olsztyńskiej).
O swoim patriotycznym doświadczeniu pisała tak:
„Jakże drżało mi serce rozrzewnieniem i radością, gdy wstępowałam do tego słynnego zamku królów polskich. Taka byłam wzruszona, że drżałam na całym ciele.[…] Na dziedzińcu Uniwersytetu Jagiellońskiego podziwiałam posąg Mikołaja Kopernika, patrona naszej kapituły warmińskiej. […] O, gdybyście wiedzieli Warmiacy, ile was kochają wasi rodacy, ile was cenią, ile szanują i każdą boleść w swych sercach odczują”.
Odwiedzając krakowskie Sukiennice, a także Zakopane, Lwów, Warszawę – wszędzie, bez względu na odległość od rodzimych stron, odczuwała głębokie pragnienie przyłączenia Warmii do Polski. Ta nieco wizjonerska myśl i jej realizacja na gruncie społecznym, kulturowym i literackim upodabniała ją do działaczy pozytywizmu. Przede wszystkim jednak Maria Zientara była kobietą na miarę swojej epoki, chociaż odwaga i bezprecedensowość działań dzieliły ją od wielu kobiet środowiska, w jakim się wychowała. Kiedy wróciła na Warmię, odznaczała się dużo lepszym poziomem znajomości polskiego niż przed wyjazdem, co osoby z jej otoczenia komentowały słowami „słuchajcie, jak ona pięknie mówi literacką polszczyzną!”. W końcu mogła zostać przyjęta do redakcji Gazety Olsztyńskiej. Na łamach czasopisma spełniała się publikując wspomnienia i zapiski z folkloru i historii regionu. Wtedy już jedenastokilometrowe marsze z Brąswałdu do miasta nie wchodziły w grę i Zientara zamieszkała na stałe w Olsztynie.
Poezja prostego serca
Przed plebiscytem na Warmii i Mazurach w 1920 roku, miała miejsce akcja, której celem było rozpowszechnianie kultury polskiej poza oficjalnymi granicami Polski. Do Olsztyna zaproszeni zostali między innymi Jan Kasprowicz, Feliks Nowowiejski, Stefan Żeromski. Obecność pierwszego z nich – wybitnego młodopolskiego poety – była ważna nie tylko z perspektywy decyzji, jaką mieli podjąć mieszkańcy tych terenów, ale miała także wymiar osobisty dla Marii Zientary. Hymny Kasprowicza zainspirowały jej sposób wyrazu metafizycznej myśli jej twórczości poetyckiej. Zdaje się, że również cykl sonetów Z chałupy przemówił do poetki na poziomie obrazowania rzeczywistości wiejskiej, bo język poetycki Kasprowicza i myśl reformatorska wybijająca się ponad tematykę ludową wierszy, odcisnęły swój znak choćby w jej wierszu Rodzinna chata. Specjalne miejsce w jej sercu miały dzieła Adama Mickiewicza, Józefa Ignacego Kraszewskiego, Leopolda Staffa.
Jednak największą inspiracją dla Warmiaczki była niewątpliwie twórczość Marii Konopnickiej. Maria Zientara dorastała w otoczeniu piosenek ludowych (,,kurlantek”), opowieści prządek o duchach, czarach i strachach, a także w poszanowaniu tradycyjnych obyczajów, takich jak jedzona co roku na Sylwestra prażucha, gęsta breja z żytniego śrutu. Ona żyła wśród ludu – folklor był jej codziennym doświadczeniem, któremu poświęciła między innymi zbiory Warmio, moja miła i Wspomnienia nauczycielki. „Wiersze Konopnickiej zwróciły moją uwagę na cierpiących, biednych i opuszczonych — stwierdzała Maria Zientara — uczuliły serce na ludzką biedę”. Najważniejsze podobieństwo autorek zachodzi na poziomie odniesień ludowych. Folklor można tu potraktować jako wspólną bazę i źródło twórcze, ale nie wolno zapominać, co było nadrzędnym celem Zientary, przyświecającym jej całej społecznej działalności. Warmińska poetka naśladowała styl (m. in. wersyfikację, język poetycki) Konopnickiej w swoich utworach ze świadomością, iż stanowi on wzór na to, jak poruszyć serca wiejskich, prostych ludzi; jak „rozniecić w nich ogień poczucia tożsamości narodowej”. Udało jej się opublikować co najmniej dwa artykuły na ten temat – jeden nawołujący do podążania za szlachetnością myśli Konopnickiej i drugi, dotyczący życiorysu Elizy Orzeszkowej. W końcu sama zaczęła być nazywana „warmińską Konopnicką” ze względu na inspiracje, ale także rolę, którą odegrała dla odbudowy Polski po II wojnie światowej.
Działalność na rzecz kobiet
Warmiaczka wiedziała, że częścią świadomości społecznej jest kobieta działająca w tej społeczności. Dlatego już w 1922 roku brała udział w założeniu w Olsztynie pierwszego Towarzystwa Kobiet Polskich oraz Komisji Organizacyjnej Towarzystwa Kobiet Polskich. Do organizacji należały także inne działaczki — Wanda Pieniężna, Pelagia Pieniężna, Łucja Baczewska, Maria Anna Andrejowa, Marta Pieczewska (Szajkowa). Maria Zientara osobiście jeździła do wsi, kontaktowała się z tamtejszymi kobietami, spośród których wybierała prezeski. Dzięki temu towarzystwa powstawały m.in. w Gryźlinach, Gietrzwałdzie, Sząwaldzie (Unieszewie), Jarotach, Brąswałdzie, Wielkiej Purdzie, Biskupcu. Tam też organizowała przedszkola, sama pracowała jako nauczycielka w szkołach. W każde niedziele i święta poetka spotykała się z tamtejszymi kobietami i często także ich dziećmi, wygłaszała pogadanki historyczne dotyczące Warmii, dzieliła się znanymi sobie legendami i baśniami polskimi. Z ramienia towarzystwa organizowanych było wiele wydarzeń, mających za cel zrzeszanie, integrowanie i dokształcanie kobiet na terenach wokół Olsztyna. Maria Zientara, urodzona w jednej z takich podolsztyńskich wsi, która w wieku czternastu lat nie umiała jeszcze pisać po polsku – po nakładzie samodzielnej pracy i kształcenia wykładała literaturę polską, przyczyniając się do edukacji kobiet na Warmii.
“Łurodziła się w klejdziku”
Babka o nowonarodzonej wnuczce mówiła tak: „Łurodziła się w klejdziku. Ale kiedy ji ten klejdzik zdejmowała Gerkowa, to go poderła. Będzie miała przez całe życie i dużo szczęścia, i dużo nieszczęścia”.
W 1939 roku Maria została aresztowana i uwięziona w obozie koncentracyjnym Ravensbruck. Po zwolnieniu do końca wojny przebywała pod nadzorem policji w Brąswałdzie. Okres powojenny był czasem publicznego procesu wobec Zientary. Twórczość poetki, skupiona w dużej mierze na folklorze ludowym, została wpisana się w schematy propagandowe nowego ustroju. Odbierała nagrody za pomoc w odbudowie Polski Ludowej i honory, działając na rzecz edukacji, kultury i poprawy warunków życia. Oskarżenia, które padły między innymi w związku ze współpracą z prorządowym Stowarzyszeniem PAX, były przejawem niesprawiedliwości i ostracyzmu ze strony rzucających je kolegów ze środowiska. Natomiast czytelnicy ją kochali – jeszcze w 1981 roku, gdy w Olsztynie wydano po raz pierwszy biografię autorki, salon wydawniczy pękał w szwach. Piętnaście lat później jej dzieła poświęcone folklorowi i historii Warmii zostały wydane ponownie, spotykając się wciąż z niesłabnącym zainteresowaniem. Świadczyło to nie tylko o uniwersalności reformatorskiego charakteru twórczości poetki, ale przede wszystkim potrzebach odbiorców, którzy domagali się obecności poetki. Maria Zientara była ,,żywym symbolem polskości”, chociaż wpisano ją w program polityczny, który był daleki od jej wyobrażeń na temat wolnej Polski.
Jak zabija się symbol
W 1996 roku w Monachium wydano antologię, w której podkreślano prokomunistyczną postawę Marii Zientary, nie bacząc już na jej rolę twórczą w aspekcie kształtowania tożsamości narodowej mieszkańców Warmii i Mazur. Tę interpretację Janusz Jasieński kwitował: ,,Problem kolaboracji, kompromisów z władzą komunistyczną w Polsce wymaga historyczno-socjologicznych badań i nikt ich wówczas w sposób dogłębny nie przeprowadził. I właśnie każdemu człowiekowi należałoby się przypatrzeć bliżej, zanim się go oceni, zwłaszcza publicznie, bo można mu wyrządzić krzywdę. A już specjalną ostrożność – jeśli chodzi o nasz region – winno się stosować wobec Mazurów i Warmiaków, którzy swoje młode życie oddali sprawie polskiej i wreszcie doczekali się Polski, chociaż nie takiej, o jakiej marzyli”. Maria Zientara-Malewska była „wystawiana” na różnych uroczystościach i obchodach jako symbol polskości, jednak „łatwo można podporządkować wymowę symbolu stawianego na piedestale celom propagandowym”. Została wpisana w politykę Polski Ludowej, chociaż nie chciała sprzyjać komunistycznym władzom. „Warmińska Konopnicka” do końca życia unikała zaangażowania w sprawy polityczne, zarówno w życiu jak i w swej twórczości. Dziś wreszcie możemy na nią spojrzeć przez pryzmat jej rzeczywistej pracy i dokonań, a nie narzuconych interpretacji. (Aleksandra Sędłakowska @philologie.polonaise)
#herstoriawewtorek #dziejesięherstoria