„Nie zrywajcie się z miejsc. Nie czerwieńcie się. We własnym gronie możemy chyba pozwolić sobie na to, by przyznać, że takie rzeczy czasem się zdarzają. Tak, czasem kobieta lubi drugą kobietę” – V. Woolf, „Własny pokój”.
Maria Dulębianka… feministka, patriotka i artystka. Przez wiele lat zepchnięta w cień Marii Konopnickiej, w końcu doczekała się swojej pierwszej, pełnej biografii. Jako zażyła fascynatka tej kobiety i epoki, w której żyła, musiałam dopełnić swoją biblioteczkę „Samotnicą”.
Karolina Dzimira-Zarzycka napisała nie tyle samą biografię Dulębianki, ale przedstawiła obraz kobiety z przełomu XIX/XX w. mierzącej się z dyskryminacją na polu sztuki i polityki, a także pięknie i szczegółowo opisany obraz epoki. Czytając „Samotnicę” nie mogłam się od niej oderwać, momentami miałam wrażenie, że trudności, jakie spotykała Dulębianka na swojej drodze, są zaskakująco aktualne, również po 120 latach.
Ważnym aspektem poruszonym przez autorkę, a ważnym również dla mnie osobiście, był charakter relacji Dulębianki z Marią Konopnicką – temat drażliwy dla konserwatywnych wielbicieli poetki. Dość szczegółowo opisała ich niecodzienne życie przepełnione podróżami i trudnościami – miałam wrażenie, że współżyłam z nimi i przeżywałam równie mocno tę opowieść o dwóch niezwykłych kobietach.Lawirując (czasami niepewnie) między różnymi faktami i historią takich kobiet, jak Rosa Bonheur, autorka końcowo nazywa ich związek mianem „małżeństwa bostońskiego”.
Dogłębny i godny podziwu research w połączeniu z lekkim piórem autorki, nie nadawały wrażenia naukowej, suchej monografii, a jest również świetną pozycją dla osób zainteresowanych naukowo – o czym może świadczyć dość pokaźna bibliografia i kalendarium.
Karolina Dzimira-Zarzycka stworzyła bardzo ważną książkę – wnikliwą i uderzająco żywą opowieść o Marii Dulębiance, która dopełnia niedopowiedzianą część historii, jaką jest herstoria kobiet.
Michalina Chudzińska