55. #herstoriawewtorek: Siła kobiecej perspektywy. O „Cichych wodach” Sarah Moss

Badając herstorię często zadajemy sobie pytanie, w jaki sposób ją opowiadać? Z pomocą przychodzą nam pisarki. Szkocja, bardzo deszczowy dzień. I kemping w tym deszczu. Z dwunastoma osobami. Nudy? Nic bardziej mylnego. Sarah Moss opisując prozaiczną sytuację, stworzyła literacką perełkę. W czym tkwi szkopuł? W perspektywie, którą Moss daje czytelnikowi – dodam: w kobiecej perspektywie.

Kolorowość w szarości

Nieustanny deszcz rzeczywiście sprzyja nudzie. Niektórzy pogrążają się w bezczynności, inni postanawiają stawić czoło pogodzie – jak kobieta, która idzie pobiegać, czy chłopak, który pływa kajakiem. Każdy z bohaterów to zwyczajny urlopowicz, jednocześnie określają go różne aspekty osobowiści: wiek, płeć, charakter, bagaż doświadczeń. I to jest coś, co po pierwsze podsuwa nam Moss: mimo pozornego banału te osoby są inne i dzięki temu może być ciekawie.

Pierwsze skrzypce grają myśli i emocje

Moss pisze przede wszystkim o myślach, o odczuciach, o emocjach, a także o tym, co fizyczne, o potrzebach i cielesności. Znaczące jest tu pisanie (!) strumieniem świadomości, które podkreśla teraźniejszość, zmienność, a co jeszcze ważniejsze – wiarygodność. W myślach nie ukrywamy niczego, a czasem nawet możemy być nimi zaskoczeni. Po drugie więc Moss podsuwa czytelnikowi to, co stanowi „prawdziwe ja” ludzi. “Ciche wody” to mistrzostwo konstruowania bohaterów.

Relacje i role

Bohaterowie myślą o tym, kim są wobec innych, o związkach i rodzicielstwie, ile znaczą dla innych, a czasem – ile dla siebie samych. Poza tym pojawiają się tematy społeczne i ekologiczne. A my jako czytelnicy zastanawiamy się, jak te sytuacje i problemy wpływają na postaci i też niekiedy na nas. Znowu nuda? Przecież każdy to zna i zwykle się mówi, że wszystko dobrze i po staremu. Jednak – nie wiedzieć czemu – coś jest nie tak, frustracja rośnie, a napięcie jest coraz większe i działa jak tykająca bomba. Moss podsuwa – po trzecie – to, że nie da się bez końca żyć udawaną obojętnością, kiedy się żyje wśród innych i z innymi.

Kobiecy magnetyzm

Od pisarstwa Moss trudno mi się oderwać. Każdy z mikrorozdziałów można przeczytać jako odrębną opowieść. Każdy jest jak baśń z “Tysiąca i jednej nocy” – daje ochotę na kolejne. I śmiem twierdzić, że zawdzięcza to kobiecej perspektywie. Po pierwsze: przez dostrzeżenie różnic, nawet najmniejszych niuansów. Po drugie: przez uchwycenie płynności i ulotności myśli i emocji. Po trzecie: przez wyczulenie na role i relacje, wszystko jest siatką powiązań. A gdzie ten geniusz? W konkrecie. Płynność i ulotność łączą się z precyzyjnym pomysłem i precyzyjnym wykonaniem, z świetnym warsztatem pisarskim i z brutalnością rzeczywistości. Pozostawia smak, który się nie nudzi: słodko-gorzki. (Agata Tondera, slowozaslowo.pl)